W sobotnie popołudnie 24 października odbył się ostatni już w tym roku bieg Św Huberta w okolicach Jeździeckiego Uczniowskiego Klubu Sportowego Kłusak Państwa Tadeusza i Grażyny Nitki.
Wstając o 4 rano nie sądziłem, że zawody będą przebiegać tak miło i malowniczo, ponieważ deszcz na dworze padał dość mocno i nie zanosiło się, aby miało przestać.
Na szczęście ok. godziny 5 rano deszczowa aura poszła w zapomnienie i można było się skupić na pięknych krajobrazach nie myśląc o tym, że się za mocno przemoknie.
Oprócz zaproszonych jeźdźców z wszystkich stajni w Gnieźnie i zaproszonych gości był również Prezydent Miasta Gniezna Jacek Kowalski oraz przedstawiciel Starostwa Gnieźnieńskiego – Wojciech Krawczyk (Etatowy Członek Zarządu w Starostwie).
Wszyscy goście przed rozpoczęciem zawodów mogli podziwiać mini zoo znajdujące się na terenie stajni oraz jeźdźców, którzy coraz liczniej przybywali na miejsce i rozgrzewali swoje konie.
Po niedługim czasie nastąpiło oficjalne otwarcie biegu Św Huberta, którego dokonała w imieniu przybyłych władz i swoim Grażyna Nitka życząc wszystkim dobrej zabawy, a tej podczas całej trasy nie brakowało.
Cały orszak składał się z 6 bryczek – większych i tych mniejszych, dużej przyczepy ciągniętej przez ciągnik i sznura aut, które na szczęście jechały za kolumną bryczek, nie psując uroku jazdy jak to było podczas wcześniejszego Hubertusa.
Tym razem prowadzącym całej kolumny był pan Tomasz Urbanowicz, który swoim dość donośnym głosem nie pozwalał na jeżdżenie po polu czy wychylanie się przed orszak!
Ogólnie na zawody wstawiło się 83 jeźdźców, których prowadził Tadeusz Nitka na koniu Tristan. Zawodnicy jeździli swoją ustaloną wcześniej trasą poprzecinaną w 11 miejscach przeszkodami, których było ok. 46 na całej trasie zawodów. Najciekawszymi niewątpliwie były zjazdy i podjazdy w nieczynnej już żwirowni, której głębokość sięgała ok. 30 metrów. Po kilkukrotnym wjeżdżaniu na sam dół i wjeżdżaniu na skraj urwiska wszyscy udali się do bryczek aby udać się w dalszą trasę i tu staje się nieszczęście - osobiście nie zdążywszy na ostatni stopień przyczepy traktora zaliczyłem tzw. „łap zająca...” i miałem bliski kontakt z dość mokrym błotkiem.
Niestety zanim to nastąpiło, oczom wielu – właściwie wszystkich uczestników ukazała się sterta śmieci zalegająca w lesie. Można tam było zauważyć - co najbardziej było przerażające - odpady gruzu, śmieci domowych, urządzeń RTV i AGD oraz wielką stertę zalegającego tam azbestu.
Nie wiem gdzie jest Straż Miejska, ale założę się, że w tym miejscu nigdy ich tam nie było!!
W sumie lepiej łapać dziecko czy staruszka z pupilem co kupkę na trawniku robi, albo spokojnego kierowcę auta, który na moment stanął tam, gdzie nie powinien - niż narażać się w lesie...!
Tak poza moim niefortunnym upadkiem, śmieci popsuły smak niejednemu na tym konnym spacerze.
Innym miejscem bardzo atrakcyjnym dla oczu ogladających był przejazd grupy koni przez stawek i przeskok przez przeszkodę znajdujacą sie w wodzie. Szuwary, plusk wody, konie, galop i skoki - super sprawa.
Kolejna część trasy przebiegała przez pola i łąki znajdujące się w pobliżu terenów więzienia w Gębarzewie.
Tam też na bardzo długiej prostej pola, wszyscy konni uczestnicy wprowadzili wierzchowce w galop strasząc po drodze biednego zająca, który widząc taką znaczną ilość koni pogubił się i nie wiedział za bardzo, w którą stronę ma uciekać, lecz po chwili jego wrodzony instynkt kazał zwiewać mu w bok i uniknął stratowania przez konie.
Parę minut później nastąpiła główna część dzisiejszego Hubertusa, mianowicie pogoń za lisem, którym w tym dniu był zdobywca lisa z przed tygodnia – Andrzej Drygała na koniu Cieszyn. Gonitwa również była malownicza, przebiegająca między małym zagajnikiem leśnym i niewielkimi wzgórzami, co zmuszało jeźdźców do podejmowania innych decyzji i czynności, aniżeli galop po płaskim terenie. „Lis” był doświadczonym jeźdźcem i nie pozwalał za szybko się złapać, robiąc ciasne zwroty.
Jednak w tym dniu największym sprytem okazała się Karolina Wengerek jadąca na koniu Eryk i to właśnie ona znalazła się najbliżej lisa i udało się jej go przechwycić.
Po krótkim odpoczynku koni i jeźdźców, cała kolumna ruszyła w trasę powrotną udając się na tereny stadniny Kłusak mieszczącej się w dawniejszej Prochowni.
Tutaj zaproszeni goście oraz jeźdźcy, którzy byli pełni wrażeń po super wypoczynku podczas całej trasy, ustawili się w szereg, gdzie nastąpiło oficjalne wręczenie nagród i pucharów, a główny ufundowany był przez Starostę Gnieźnieńskiego i w jego imieniu wręczał go Wojciech Krawczyk. Kolejne puchary dla uciekającego lisa oraz najmłodszej uczestniczki zawodów wręczała Grażyna Nitka. Zawodnicy dzisiaj nie otrzymali Flo, lecz każdy dostał pamiątkowy breloczek – SportGniezno.pl również tą nagrodą został wyróżniony.
Nie obyło się bez nagród dla koni i każdy otrzymał pokaźną marchew do schrupania.
Po ceremoniach wręczania nagród wszyscy zostali zaproszeni do uczty usytuowanej przy ognisku, a można było zjeść pyszną kwaśnicę z chlebkiem, gorącą kiełbasę i ogórek kwaszony i rozgrzać się pysznym grzańcem własnej roboty na wiśniach i z dużą ilością cytryny.
Wielkie brawa dla organizatorów
Ze sportowym Pozdrowieniem
Więcej zdjeć TUTAJ
Ida Kostencka/TK*
Stronę ze względu na błedy w niektórych wersjach IE najepiej przeglądać w Operze lub Mozilli