W piątkowy wieczór (8.07) w Klubie Lokomotywa, odbyło się spotkanie przedstawicieli Towarzystwa Żużlowego Start z kibicami. Stowarzyszenie z Grodu Lecha reprezentowali zarówno działacze (Arkadiusz Rusiecki, Grzegorz Buczkowski, Marcin Śliwiński), jak i sztab szkoleniowy (Lech Kędziora) oraz zawodnicy (Mirosław Jabłoński, Tai Woffinden). Wiodącym tematem poruszanym przez sympatyków, którzy licznie stawili się w lokalu, był ewentualny awans czerwono-czarnych do Speedway Ekstraligi. Nie zabrakło również kwestii związanej z finansami.
Na początku rzecznik prasowy klubu - Grzegorz Buczkowski, wspólnie z prezesem Arkadiuszem Rusieckim i szefem sztabu szkoleniowego - Lechem Kędziorą, dokonali przeglądu obecnej sytuacji "Startowców" w ligowej tabeli. Następnie przyszedł czas na zadawanie pytań. Najwięcej emocji wzbudził temat ewentualnego awansu gnieźnieńskiego zespołu do ekstraligi. Wśród kibiców pojawiają się opinie, że drużynie z Grodu Lecha tak naprawdę
nie zależy na tym, by znaleźć się w gronie najlepszych, a słowa działaczy są tylko zabiegiem marketingowym mającym na celu przyciągnięcie jak największej liczby osób na stadion przy Wrzesińskiej. - W takim razie trzeba byłoby odpowiedzieć sobie na pytanie: po co jeździmy? - mówił Mirosław Jabłoński. - Po co ja, mój brat, obecny tutaj Tai Woffinden... Niepotrzebnie wsiadamy na motocykle i startujemy w każdych zawodach. Idea sportu jest taka, że każdy chce wygrywać i jest maksymalnie skupiony na tym, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Nie sądzę, żeby jakiemukolwiek zawodnikowi kiedykolwiek przeszło przez myśl, że nie chcemy awansować do ekstraligi. To jest jakiś
absurd! Czy Gniezna nie stać na ekstraligę? Nie wiem. Nie przekonamy się o tym, dopóki nie awansujemy. Ponoć to są ogromne możliwości. Chociażby telewizja, bez której w dzisiejszych czasach tak naprawdę nie przyciągniemy żadnego dużego sponsora. Duże firmy, nawet te liczące się w świecie, nie chcą być reklamowane przez niszowe kluby. Chciałbym zdementować wszelkie pogłoski czy spekulacje na temat braku chęci z naszej strony. Mamy jasno postawiony cel. Na pewno będzie trudno go osiągnąć, ale zrobimy wszystko, by tak się stało - zakończył 26-latek.
Niedawno prezes TŻ Start - Arkadiusz Rusiecki - przyznał, że o końcowym sukcesie w tegorocznych rozgrywkach
zadecyduje nie tylko wynik sportowy, ale także finansowy. - Damy radę, czy nie damy radę finansowo? - zapytał w piątek jeden z kibiców. - Nie wiem - odpowiedział sternik klubu z Wrzesińskiej. - Bilans, który robiłem, robię i będę robił, tak naprawdę nie odpowiada na wszystkie nasze pytania. Nie wiem, jakim wynikiem zakończą się najbliższe mecze. Nie wiem, jaka będzie frekwencja. Nie wiem też, jak zakończą się rozmowy ze sponsorami, które kończymy. To są pytania, które sobie zawsze zadajemy, ale na które nikt nie odpowie. Odpowiedzi możemy poznać dopiero w końcówce sezonu. Nie łudzę się, że zakończymy go "na zero", bo nie widzę takiej możliwości. My się dzisiaj martwimy o to, jak spłacić "plecak", który ewentualnie powstanie. Nasze
aktualne zaległości wobec zawodników są różne - sięgają od jednego do czterech spotkań. Oczywiście, nie wszystkie należności są przeterminowane, gdyż żużlowcy mają ustalone w kontraktach terminy płatności. Liczę, że pojedynek u siebie z Lotosem Wybrzeże Gdańsk i wszystkie pozostałe, w rundzie finałowej, zarobią na siebie. Myślę, że jest to realne założenie. Doliczyłbym jeszcze wpływy, na dziś trudno przewidzieć jakie, z finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów oraz z umów sponsorskich. Dzięki temu sezon zakończylibyśmy "na minusie" z wartością wynoszącą od dwóch do trzech spotkań dla każdego zawodnika, za jakie będziemy musieli zapłacić.
Fani czerwono-czarnych poruszyli również kwestię ewentualnego występu Kacpra Gomólskiego w meczu z Gdańskiem, który został przełożony z 24 na 31 lipca. Przypomnijmy, że "GinGer" 21 czerwca, podczas rundy Młodzieżowych Drużynowych Mistrzostw Polski w Poznaniu zaliczył upadek, wskutek którego doznał złamania obojczyka. Kontuzja ta wykluczyła 18-latka z jazdy na kilka tygodni. - To, co powiem, będzie kontrowersyjne, ale... wolelibyśmy, żeby Kacper w tym spotkaniu nie jechał. To będzie wojna od momentu, kiedy goście wjadą na stadion. Ewentualny udział naszego wychowanka w tej bitwie może się skończyć tym, że stracimy go
do końca sezonu, a on nam przecież będzie jeszcze potrzebny. Specjalista, który operował Kacpra w Poznaniu, powiedział, że nie puściłby go na tor wcześniej niż dwa miesiące po zabiegu, czyli pod koniec sierpnia. Myślę, że na pytanie, czy wystąpi on w pojedynku z Gdańskiem i czy w ogóle będzie zdolny do jazdy jeszcze w tym miesiącu, będziemy mogli odpowiedzieć dopiero około 20 lipca - powiedział A. Rusiecki.
Osoby będące najbardziej aktywne podczas trwającego prawie półtora godziny spotkania w Klubie Lokomotywa otrzymały zaproszenia na mecz Start Gniezno - Lokomotiv Daugavpils. Przypomnijmy, że zawody te odbędą się już w najbliższą niedzielę. Ich początek zaplanowano na godz. 18.00.
Źródło – start.gniezno.pl/ foto Roman Strugalski