Choć tytuł tego artykułu zaczerpnąłem z jednej z książek Stanisława Grzesiuka „Boso ale w ostrogach” i choć odnosił się do innych czasów i okoliczności a książka opisywała tzw ”warszawskiego cwaniaczka”, to czyż w obecnych czasach sportowcy zamiast skupiać się na sporcie, muszą być na tyle cwani i przebiegli aby uzyskiwać środki na uprawianie ich ukochanej dyscypliny zamiast być finansowo wspierani...?!
W dniu dzisiejszym tj. 1 grudnia, kilka dni po powrocie Arka, miałem okazję uczestniczyć w treningu zawodników GKS Orła Gniezno już z nowym-starym trenerem i porozmawiać ze świeżo „upieczonym” potrójnym Mistrzem Świata juniorów o tej drugiej stronie medalu czyli na ile mógł liczyć na wsparcie finansowe aby wyjechać do Australii.
Zanim zacznę od rodzimego podwórka, przypomnijmy, że do niedawna piastująca stanowisko Minister Sportu Joanna Mucha wymyśliła ciekawą ustawę, która podzieliła sport na dobrze opłacany, mniej opłacany i ten kiepsko finansowany przez ten urząd. Dodajmy iż sama minister zapewne nawet nie znała co najmniej kilku z dyscyplin jakie w Polsce są uprawiane, a które nie są finansowane na wyjazdy zawodników na wszelakie mistrzostwa, którzy jednak pomimo tych ministerialnych ustawowych porażek godnie noszą Orła Białego na piersi, wielokrotnie zdobywając najwyższe tytuły mistrzowskie.
Nie inaczej jest ze speedrowerem, bo kto o tym w telewizji mówi, kto o tym pisze...?!
Kiedy Szymański wylądował na lotnisku to co prawda telewizja (znana) zrobiła z nim wywiad ale jak to podsumował mi Arek, więcej pytań było związanych z żużlem aniżeli samym speedrowerom co oznacza brak znajomości tematu.
Sporty niszowe zawsze były daleko w tle za plecami sportu przez duże "S". Jeżeli takie podejście jest odgórne, to w tym cieniu będą dalej tkwić a w Gnieźnie w cieniu żużla. Zanim Arek wyjechał na mistrzostwa, wcześniej próbowano pozyskać sponsorów na własna rękę Tu napotkali się ze sporym rozczarowaniem, ponieważ żadna z firm do których się udali nie wyraziła chęci wyłożenia jakiejś kwoty.
Na szczęście Arek jest w tej szczęśliwej sytuacji iż jego tata - Henryk Szymański posiada jeden z większych jak nie największy Klub Fitness w Gnieźnie i zasponsorował mu ten wyjazd kwotą ponad 10 tysięcy złotych, licząc, że syn choć jeden tytuł przywiezie a na pewno znajdzie się na „pudle”.
Niestety odmowy dofinansowania wyjazdu uzyskali wszyscy Reprezentanci Polski, udający się na mistrzostwa do Australii od strony PFKSu (Polska Federacja Klubów Speedrowerowych) cytując ich odpowiedź - „Pomimo wielu starań, nie udało się zdobyć środków na organizację wspólnego wyjazdu na tegoroczne MŚ w Australii. Wiemy jednak, że są zawodnicy, którzy będą reprezentować nasz kraj jadąc na własny koszt.”
I tu nasuwa się pytanie czy Federacja, która wysyła zawodników na ich koszt ma prawo do przeprowadzenia zmian w regulaminie speedrowerowych rozrywek tak aby mecze rozgrywały się tylko u „wybrańców”?
Patrząc na zmiany jakie mają zostać wprowadzone w nowym regulaminie na arenie Polskiego speedrowera i wyciągając z tego wnioski to dominować będą te najbogatsze kluby, które dorobiły się toru z trybunami, posiadające przy nich pomieszczenia socjalne dla zawodników z przebieralniami. Takich klubów spełniających te warunki jest jak się nie mylę cztery. Kluby, które nie spełnią takiego wymogu nie będą mogły rozgrywać u siebie spotkań ligowych, czyli praktycznie zmuszone będą swoje mecze rozgrywać na wyjeździe.
Wracając pamięcią, jeszcze niedawno coś podobnego przechodziła gnieźnieńska grupa KS Tytan Gniezno (rugby), która za brak dodam za brak boiska do rugby, nie mogła takich turniejów rozgrywać.
Innym dość zwariowanym przepisem ma być brak juniorów w rozgrywkach seniorskich. Obecnie liga rozgrywana jest na podobieństwo żużla. W każdym meczu seniorów musiało być dwóch juniorów. Po zmianie przepisów ta sytuacja ma ulec zmianom a dodajmy, że Polscy juniorzy to światowa czołówka tego sportu...
Jeszcze innym ciekawym rozwiązaniem rodem PFKSu, jest rozgrywanie spotkań systemem turniejowych. I ponownie wracając do porównań, podobnie jest w rugby gdzie drużyny uczestniczące w ich lidze zjeżdżają się do danej miejscowości i przez cały dzień grają... W sumie nie wiem czy to dobre rozwiązanie czy złe, akurat to moim zdaniem należy wprowadzić w życie i przetestować, oczywiście pomijając wyżej wymienione pomysły bo tamte rozwiązania są dość absurdalne. Szukając oszczędności nie można faworyzować części kosztem pozostałych! Oczywiście punktów kontrowersyjnych w regulaminie jest dość więcej, choć rejestracja zawodów na kamerę ma sens, bo osobiście już od lat mówię, że powinno to być obowiązkiem. Wtedy wyłapie się wszystkich "rzetelnych" sędziów, którzy przyczyniają się do nie równej walki na torze i spaczenia wyniku!!! Prasa i telewizja obowiązkowo musi być i tu kolejny dylemat dla klubów, ponieważ jeżeli ktoś nie chce pisać nie chce przebitki w TV (mówię tylko o lokalnej TV, bo chyba autor tego pomysłu nie ma na myśli TV ogólnokrajowego!?), to co ma wtedy klub zrobić będą kary?
Podsumowując zmiany, kóre PFKS chce wprowadzić w regulaminie, to moim skromnym zdaniem będzie początek końca tego sportu. Kluby nie spełniające wymogów zarazem nie mogąc robić rozgrywek u siebie, mogą stracić i tak już małe dofinansowania jakie otrzymują z urzędów a tak na prawdę stracą motywację bo nie będzie im się opłacać prowadzić kluby tylko po to aby na turnieje wyjeżdżać!
Arek Szymański oraz wszyscy kadrowicze, którzy polecili do Australii, za pośrednictwem naszego serwisu pragną Serdecznie Podziękować Panu Andrzejowi i Pani Beacie, Polakom mieszkającym na stałe w Australli, u których mogli przez te dwa tygodnie mieszkać. Praktycznie, żeby nie ich gościnność wielu zawodników nie mogłaby pozwolić sobie na wynajęcie nawet skromnego pokoju w najtańszym hotelu.
Zmiany w GKS Orzeł Gniezno
Jedną z ważniejszych zmian jakie zachodzą w tym klubie to powrót na stanowisko trenerskie Łukasza Łanieckiego, którego zadaniem będzie, scementowanie tej drużyny, zmobilizowanie do wspólnych treningów oraz lepszych efektów w zdobywania sukcesów i szkolenia dzieci i młodzieży.
Wyjaśnienie zdjęcia:
Na jednym ze zdjęć z Australii, widać jak rowerzysta przejeżdża przez ścianę ognia...
Jak nam wyjaśnił Arek - na tym zdjęciu to jest właśnie on a sam, który zalicza przejazd przez ogień, a wiąże się z tradycją rodem z lat 60., w której jeden zawodnik z każdej drużyny zobowiązany jest przejechać przez ścianę ognia. Oczywiście Arek dodaje - każdy był odpowiednio ubrany w specjalny kombinezon, kask i rękawice ochraniające zawodników przed skutkami poparzenia.
Wypowiedzi:
Prezes GKS Orzeł Gniezno Wojciech Deberny
Arkadiusz Szymański
Trener Łukasz Łaniecki
Tomasz Kostencki + Foto(z siłowni)Marcin Kołata zdjęcia z Australii
Liczba komentarzy : 1