Polacy początku spotkania mieli przewagę i 12. minucie objęli prowadzenie. Z głębi boiska, na lewą stronę w pole karne zagrał Przemysław Frankowski.Stojący tam Robert Lewandowski próbował chyba strzelać z ostrego kąta, ale ostatecznie uderzone głową piłka leciała niemal równolegle do linii bramkowej, a czubkiem buta do bramki skierował ją walczący z dwójka obrońców Arkadiusz Milik. Trzynaście minut później lewym skrzydłem przedarł się Nicola Zalewski zagrywając na środek pola karnego do Sebastiana Szymańskiego. Ten jednak nie zdołał złożyć się do strzału uprzedzony przez Victora Mudraca, który wybił piłkę za linię końcową. W 32. minucie Arkadiusz Milik wyłożył piłkę Robertowi Lewandowskiemu przed pole karne, ale kapitan reprezentacji uderzył niecelnie. Dwie minuty później w podobnej sytuacji Lewandowski już się nie pomylił i strzelając ze szczytu pola karnego pokonał Doriana Raileana. Polacy naciskali. Kolejne okazje do zdobycia bramek mieli Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński. W doliczonym czasie pierwszej połowy bliski zdobycia trzeciego gola był Robert Lewandowski, ale uderzając z lewej strony, z ostrego kąta posłał piłkę obok dalszego słupka. W pierwszej połowie przewaga gości nie podlegała dyskusji. Nieliczne kontrataki gospodarzy były niegroźne, a mecz nie przynosił zbyt wielu emocji. Nic nie wskazywało na to, że mecz może zakończyć się porażką. I to chyba uśpiło Biało-Czerwonych, którzy w drugiej połowie popełnili kilka prostych błędów, a z upływem czasu zostali zdominowani przez rywali. W 48. minucie w zupełnie niegroźnej sytuacji na środku boiska Piotr Zieliński stracił piłkę, a Ion Nicolaescu ruszył zdeycodwanie do przodu i przy biernej postawie polskich obrońców strzałem z około dwudziestu metrów pokonał Wojciecha Szczęsnego. W 63. minucie mogło być 2:2. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego głową piłkę do bramki skierował Ion Nicolaescu. Gol jednak nie został uznany, bo napastnik gospodarzy przed oddaniem strzału odepchnał stojącego przed nim Damiana Szymańskiego. Trzynaście minut później Polacy mieli znakomitą okazję do podwyższenia prowadzenia. Prawodpodobnie gdyby ją wykorzystali losy spotkania potoczyłyby się inczaczej. Po podaniu Roberta Lewandowskiego na lewym skrzydle w dobrej sytuacji znalazł się Jakub Kamiński. Nie zdecydował się jednak na strzał tylko zagrał do zupełnie niepilnowanego Sebastiana Szymańskiego. Problem w tym, że Szymański liczył chyba raczej na uderzenie Kamińskiego i starał się zamykać akcję przy słupku, a podanie za plecy było już nie do opanowania. Tymvczasem gospodarze nabierali wiatru w żagle.
W 79. minucie kolejna strata piłki zakończyła się drugim trafieniem drużyny Mołdawii. Tomasz Kędziora nieudolnie zagrał na środek do Jana Bednarka. Piłkę przechwycił Ion Nicolaescu, napędzony minął zwodem Bednarka i strzałem z lewej strony w kierunku dalszego słupka pokonał Wojciecha Szczęsnego. Sześć minut później spełnił się najczarniejszy scdenariusz. Mołdawia objęła prowadzenie. Gospodarze egzekwowali rzut wolny niemal z liunii środkowej boiska. Wojciech Szczęsny wybiegł daleko na przedpole do wrzutki Serafima Cojocari. Sfaulował przy tym jednego rywali, ale sędzia nie przerywał gry. Piłka trafiłą bowiem do Władysława Babohły, który z bliskiej odległości skierował ją do bramki. Polacy do końca walczyli o doprowadzenie do remisu, ale Karol Linetty uderzył niecelnie, a groźne dośrodkowanie Sebastiana Szymańskiego skutecznie przeciął bramkarz Mołdawi, która po chwili cieszyła się z wygranej 3:2.
Mołdawia - Polska 3:2 (0:2)
Bramki:
Mołdawia - Ion Nicolaescu- 2 (48', 79'), Władysław Babohło - 1 (85')
Polska - Arkadiusz Milik - 1 (12'), Robert Lewandowski - 1 (34')
Sędziował Filip Glowa ze Słowacji
Widzów - 9442
Po porażce w Kiszyniowie Polacy spadli na czwarte miejsce w swej grupie. Kolejny mecz Biało-Czerwoni rozegrają 7 września na Stadionie Narodowym z Wyspami Owczymi.
Radosław Kossakowski / foto laczynaspilka.pl
Liczba komentarzy : 0