Ukrainki silniejsze od Polek. Na trybunach ponad tysiąc widzów
Trzeci w historii sparing reprezentacji Polski kobiet w futsalu przyniósł pierwszą porażkę. W Krośnie lepsze od podopiecznych Piotra Siudzińskiego okazały się Ukrainki.
Można narzekać, że któraś z reprezentacji znów gościła na Podkarpaciu, ale jedno trzeba przyznać: mecze potrafią tam organizować z prawdziwą pompą! Przed halą MOSiR w Krośnie kibice zaczęli gromadzić się już na długo przed pierwszym gwizdkiem, w efekcie na trybunach zasiadło 1100 widzów. W uroczystej inauguracji spotkania uczestniczyli oczywiście przedstawiciele PZPN i Podkarpackiego ZPN oraz prezydent miasta. Wszyscy uczestnicy meczu, czyli zawodniczki i członkowie ekip, otrzymali okolicznościowe pamiątki. Wyjątkową atmosferę można poczuć, czy raczej zobaczyć już choćby na zdjęciu, którym ilustrujemy tę relację.
Sam mecz rozpoczął się od ostrożnego badania się przez rywalki. Widać było, że zawodniczki obu ekip czują na sobie wzrok wspomnianego tysiąca par oczu i w grze sporo było nerwowości. Pierwsze otrząsnęły się nasze wschodnie sąsiadki. W 6. minucie biało-czerwone zostawiły przeciwniczkom za dużo wolnego miejsca i po składnej akcji do siatki trafiła Julija Titowa. Ukrainki złapały wiatr w żagle i zaatakowały jeszcze mocniej. Dwie minuty później Titowa podała z rogu boiska na środek do nadbiegającej Kariny Łyczko, która nie miała problemów z pokonaniem Karoliny Klabis. Trener Piotr Siudziński wziął czas, co zaowocowało już znacznie lepszą grą naszych reprezentantek. Wprawdzie Klabis wciąż miała sporo pracy, znacznie więcej, niż statystyczny bramkarz-mężczyzna z polskiej ligi, ale najważniejsze, że jej koleżanki zaczęły stwarzać sobie dobre okazje do zdobycia kontaktowego gola. W 10. minucie Agata Sobkowicz wykorzystała niezdecydowanie dwóch rywalek, zastanawiających się, która z nich ma przejąć piłkę. Zgarnęła ją więc Polka i nie namyślając się huknęła z dystansu, zaskakując Irynę Melnyczuk. Po chwili Justyna Maziarz odebrała piłkę ostatniej Ukraince i znalazła się sama przed bramkarką. Niestety zamiast jeszcze podprowadzić akcję lub rozegrać piłkę z Sobkowicz zdecydowała się na strzał z ok. 9 metrów, a golkiperka rywalek nie miała problemów z zatrzymaniem nieprzygotowanego uderzenia. Na wyrównanie trzeba było jeszcze czekać, aż do 15. minuty. Wówczas Sobkowicz odebrała piłkę na połowie boiska i bez oglądania się na koleżanki popędziła na bramkę. Minęła po drodze jednego obrońcę i spokojnie pokonała Melnyczuk. W pierwszej połowie więcej goli już nie padło. W drugiej niestety ponownie pierwsze zaczęły strzelać przyjezdne. W 28. minucie Aleksandra Jędrak najpierw fenomenalnie odebrała piłkę od Anny Szulhy, by po chwili niestety dać się zaskoczyć powracającej Titowej. Najlepsza na parkiecie Ukrainka nie zwykła mylić się w takich sytuacjach i Klabis trzeci raz musiała wyciągać piłkę z siatki. Ponownie po wypracowaniu przewagi rywalki zaczęły grać na większym spokoju i przeważać w meczu. Ale na 6. minut przed końcem dwójkową akcję Maziarz - Sobkowicz trafieniem zakończyła ta pierwsza. Niestety całkiem korzystnego wyniku nie udało się dowieźć do końca. Już minutę później biało-czerwone zostawiły sporą dziurę na środku pola, którą wykorzystała Wałerija Jermołenko, na dodatek minutę przed ostatnią syreną po stracie Maziarz kontrę 2 na 1 wykończyła Ołena Pawłenko.
- Zabrakło przede wszystkim doświadczenia, warto zauważyć, że 9 spośród 14 rywalek gra w jednym klubie. Takie zgranie ma znaczenie i Ukraina wykorzystała nasze błędy bezlitośnie - powiedział po meczu dla Radia Lejdis Gol II trener Polek Wojciech Weiss. - Początek w naszym wykonaniu był zbyt bojaźliwy, dziewczyny chyba wystraszyły się tak wielkiej liczby widzów na trybunach. Chcieliśmy zacząć nieco asekuracyjnie, zobaczyć najpierw, co potrafią Ukrainki. Gdy zagraliśmy pressingiem wszystko wyglądało już znacznie lepiej - zauważył szkoleniowiec, a Agata Sobkowicz dodała - Mamy większe możliwości niż to dzisiaj pokazałyśmy. Zrobimy to jutro. Zamierzamy zjeść przeciwnika! - zakończyła optymistycznie zawodniczka wybrana najlepszym polskim graczem sparingu.
Mecz mógł się podobać licznie zgromadzonej publiczności, liczymy, że w piątkowym rewanżu w Nowosielcach będzie jeszcze ciekawiej. Jedyne, do czego można się "przyczepić", jeśli chodzi o organizację meczu, to słabiutka transmisja spotkania w internecie. Przekaz zduńskowolskiej Telewizji Centrum reklamowany był nawet na stronie PZPN, ale jego jakość była fatalna. Największym problemem było opóźnienie, które już na starcie wynosiło 15 minut w stosunku do tego, co działo się na parkiecie. Fanów zdolności oratorskich Kazimierza Grenia (komentował mecz) zapraszamy jednak do obejrzenia relacji (na dole strony), niestety urwanej w 28. minucie. Mamy nadzieję, że w piątek będzie z jakością już znacznie lepiej.
PolskaUkraina - Ukraina 3:5
Bramki: Agata Sobkowicz 2 (10, 15), Justyna Maziarz (34) - Julija Titowa 2 (6, 28), Karina Łyczko (8), Wałerija Jermołenko (35), Ołena Pawłenko (39).
Sędziowali: Tomasz Frąk i Katarzyna Netkowska (Polska).
Polska: Karolina Klabis, Andżelika Dąbek - Agata Sobkowicz, Violetta Biegańska, Aleksandra Jędrak, Justyna Maziarz - Magdalena Wojcik, Monika Marczak, Maria Hadelko, Adrianna Sikora, Ilona Sotor, Joanna Pałaszewska, Alicja Zając, Marta Kosiorek.
Ukraina: Iryna Melnyczuk, Natalija Besidowska - Anna Prokopenko, Iryna Dubyćka, Julija Titowa, Kateryna Szeremet - Wałerija Jermołenko, Anastasija Klipaczenko, Jewhenija Szapował, Alina Horobeć, Kateryna Małyszko, Ołena Pawłenko, Karina Łyczko, Anna Szulha.
Polki rewanżują się Ukrainkom. Hat-trick Agaty Sobkowicz
400 widzów w hali w Nowosielcach było świadkami sporej niespodzianki, jaką sprawiła powołana do życia na początku roku reprezentacja Polski kobiet. Biało-czerwone pokonały w sparingu jedną z najlepszych drużyn na świecie - Ukrainę!
Po raz kolejny mecz polskiej kadry kobiet okazał się wielkim widowiskiem, tak od strony organizacyjnej, jak i sportowej. 400 kibiców, w tym honorowi goście na trybunach, z samym trenerem męskiej reprezentacji Andreą Bucciolem na czele, mogli obejrzeć mecz bardzo ciekawy, a co najważniejsze - zwycięski dla zawodniczek z orzełkiem na piersi.
Minęło bowiem ledwie 18 sekund, gdy Natalija Besidowska pierwszy raz wyciągała piłkę z siatki. Po rozpoczęciu od środka Ukrainki nie zdążyły nawet "powąchać" piłki, gdy Aleksandra Jędrak podając z własnej połowy wypatrzyła pod bramką Agatę Sobkowicz, która z wielkim spokojem wyprowadziła naszą reprezentację na prowadzenie. Mało tego. Ledwie kilkadziesiąt sekund później było już 2:0! I choć na listę strzelców wpisała się Adrianna Sikora, to równie wielką zasługę w zdobyciu gola miała Justyna Maziarz. Do niedawna częstochowianka, obecnie zawodniczka AZS UJ Kraków najpierw ofiarnie obroniła piłkę zmierzającą na aut, by na raty wyłożyć ją do koleżanki. Zdenerwowany trener Wołodymyr Kołok błyskawicznie wziął czas dla swojego zespołu, choć nie minęło nawet 120 sekund! Ale to się przyjezdnym opłaciło, bo tuż po wznowieniu gry kontaktowe trafienie po podaniu Anny Prokopenko zaliczyła Anna Szulha. 3 gole w niespełna 2 minuty - już po tym kibice wiedzieli, że dobrze spędzą najbliższe półtorej godziny. Ukrainki zaczęły jednak przeważać, choć jeszcze jedną doskonałą sytuację zmarnowała Ilona Sotor. Polka miała przed sobą tylko bramkarkę, a w zapasie bardzo dużo czasu. Mogła z rywalką zrobić co chciała, niestety zdecydowała się na najgorsze rozwiązanie, próbując założyć golkiperce popularny "kanał", a na to akurat była ona przygotowana. Z czasem podopieczne Piotra Siudzińskiego miały coraz większe problemy z agresywną obroną przeciwniczek i momentami nie mogły nawet wyprowadzić piłki z własnej połowy. I w najmniej oczekiwanym momencie przyszło trzecie trafienie biało-czerwonych. Joanna Pałaszewska przymierzyła po długim słupku po rozegraniu rzutu rożnego, a teraz już na poważnie niezadowolony Kołok zdjął z bramki Besidowską, w jej miejsce wprowadzając dobrze spisującą się dzień wcześniej Irynę Melnyczuk. Goście byli coraz bardziej rozdrażnieni, na ich nieszczęście akurat vis-a-vis Melnyczuk czyli Andżelika Dąbek spisywała się fantastycznie. Spodziewaliśmy się, że będzie ona grała jednak mniej rewelacyjnie, niż w czwartek Karolina Klabis. Tymczasem Dąbek stanowiła prawdziwą ścianę nie do przejścia, będąc najważniejszą z matek końcowego sukcesu, przynajmniej do czasu strzeleckiego popisu wspomnianej już Sobkowicz. Ale po kolei.
Do przerwy wynik już się nie zmienił, choć po 6. faulu Violetty Biegańskiej na Juliji Titowej Wałerija Jermołenko wykonywała przedłużony rzut karny. Jej intencje znakomicie wyczuła Dąbek. Swoich okazji nie wykorzystały także Maria Hadełko, która trafiła "tylko" w słupek oraz Titowa, fatalnie przestrzeliwując nad poprzeczką uderzając z samego środka pola karnego. A druga część gry zaczęła się tak jak pierwsza. Ewidentnie ukraiński szkoleniowiec musi popracować nad motywacją swoich zawodniczek, bo ponowie minutę po wznowieniu zawodów do siatki trafiła Sobkowicz. Po chwili świetnie z piłką zabrała się Maziarz i mając przed sobą tylko bramkarkę technicznie uderzyła obok niej. Komentujący mecz dla Telewizji Centrum Kazimierz Greń już zerwał się z miejsca, radując się z kolejnego trafienia, niestety ponownie na drodze piłki stanął słupek. Od tego momentu ponownie to przyjezdne miały optyczną przewagę, czasami Polki broniły się wręcz rozpaczliwie, ale nawet gdy już poradziły sobie z defensywą, to w bramce szalała Dąbek. By zliczyć okazje Kateryny Szeremet, Szulhy, czy niezmordowanej Titowej zabrakło by palców u rąk, ale nadal utrzymywał się rezultat 4:1. Gdy w 33. minucie za drugą żółtą kartę z boiska wyleciała Szeremet i Polki przez dwie minuty grały w przewadze wydawało się, że wygrana jest już pewna. Lecz kobiety są zmienne. Nasze zawodniczki nie wykorzystały przewagi, a chwilę po upływie kary podcięta w polu karnym została Titowa. Sama poszkodowana pewnie wykorzystała rzut karny, a dwie minuty później piłkę między Dąbek a słupkiem zmieściła Szulha i zrobiło się nerwowo. Od takich sytuacji mamy jednak Agatę Sobkowicz. Już w ostatniej minucie dokończyła swojego hat-tricka, mogła też jeszcze zwiększyć swój dorobek do czterech bramek, ale Melnyczuk wybroniła przedłużonego karnego, podobnie jak dobitkę. Tyle że nawet to pudło nie mogło już nic zmienić, a cel w postaci wzięcia na rywalkach rewanżu za czwartkową przegraną został w pełni osiągnięty.
- Dobrze mi się dziś broniło i niezmiernie cieszę się ze zwycięstwa - powiedziała po meczu w wywiadzie dla Radia Lejdis Gol Andżelika Dąbek. - Jestem bardzo zmęczona, miałam mały uraz przez co w drugiej połowie momentami było ciężko, ale udało się! - cieszyła się jedna z najważniejszych postaci w polskiej drużynie tego dnia. Agata Sobkowicz dodała - Wyciągnęliśmy wnioski z wczorajszych błędów i dziś pracowała cała drużyna. Nieważne, że ja trafiłam 3 razy i że nie wykorzystałam karnego. Liczy się zespół, a Ukrainki to piąta drużyna na świecie, więc wygrana ma swoją wartość. Prawdopodobnie był to niestety już ostatni międzypaństwowy sparing tej kadry w tym roku, ale jak zapewniał w relacji Telewizji Centrum Kazimierz Greń, w przyszłym roku mają zostać powołane do istnienia mistrzostwa świata bądź Europy kobiet. Z taką grą jak w piątek w Nowosielcach Polki mają w tej imprezie murowany udział.
PolskaUkraina - Ukraina 5:3
Bramki: Agata Sobkowicz 3 (1, 22, 40), Adrianna Sikora (2), Joanna Pałaszewska (14) - Anna Szulha 2 (2, 39), Julija Titowa (37).
Żółte kartki: Iryna Dubyćka, Anna Szulha, Kateryna Szeremet.
Czerwona kartka: Kateryna Szeremet (34 - za drugą żółtą).
Sędziowali: Tomasz Frąk i Rafał Greń (Polska).
Polska: Andżelika Dąbek, Karolina Klabis - Agata Sobkowicz, Aleksandra Jędrak, Justyna Maziarz, Adrianna Sikora, - Magdalena Wojcik, Monika Marczak, Violetta Biegańska, Maria Hadelko, Ilona Sotor, Joanna Pałaszewska, Alicja Zając, Marta Kosiorek.
Ukraina: Natalija Besidowska, Iryna Melnyczuk - Anna Prokopenko, Ołena Pawłenko, Anna Szulha, Kateryna Szeremet - Wałerija Jermołenko, Iryna Dubyćka, Anastasija Klipaczenko, Julija Titowa, Jewhenija Szapował, Alina Horobeć, Kateryna Małyszko, Karina Łyczko .
Piotr Stefankiewicz + foto
Liczba komentarzy : 0