Dwa dni wcześniej pszczółki zostały pokonane w Lublinie przez MKS Funfloor 34:31 i nie wracały już do Gniezna, tylko przeniosły się na Podkarpacie. W spotkaniu rozegranym w hali MOSiR także nie zdołały jednak zdobyć punktów chociaż mecz rozpoczęły dobrze prowadząc po trafieniach Justyny Świerżewskiej i Mileny Kaczmarek. Po siedmiu minutach gospodynie po raz pierwszy objęły prowadzenie (4:3) dzięki bramce Walentyny Nestsiaruk. Dwa trafienia Malwiny Kasprowiak i jedno Malwiny Hartman sprawiły, że dwie minuty później było 4:6. Dwubramkową przewagę gnieźnianki utrzymały do 12. minuty. Wtedy to gospodynie ruszyły zdecydowanie do ataku, a po dwie bramki zdobyły Wiktoria Gliwińska i Lesia Smolinh. Po kwadransie gry JKS prowadził 9:7, a trener Robert Popek poprosił o czas. Narada przy ławce niewiele pomogła, albowiem w ciągu kolejnych sześciu minut gospodynie zdobyły pięć bramek na co tylko pojedynczym trafieniem odpowiedziała w międzyczasie Magdalena Nurska. Trzy minuty przed zakończeniem pierwszej połowy było 17:10. Przed przerwą gnieźnianki odrobiły jednak część strat. Najpierw rzut karny wykorzystała Magdalena Nurska, a następnie Magdalena Widuch ustaliła wynik pierwszej połowy na 17:12. Druga część meczu była bardziej wyrównana. W 37. minucie dzięki trzem kolejnym bramkom Justyny Świerżewskiej przewaga gospodyń zmalała do trzech bramek (18:15). A dwie minuty później, po karnym i trafieniu z akcji Magdaleny Nurskiej było 19:17. Nadzieje na dobry wynik MKS PR w Jarosławiu rozwiała jednak seria sześciu z rzędu trafień gospodyń, których nie zatrzymała nawet przerwa na żądanie trenera Roberta Popka. Na dwanaście minut przed końcem meczu było 25:17. W końcówce gnieźnianki odrobiły wprawdzie jeszcze część strat, ale gospodynie ostatecznie zwyciężyły 30:24.
Kolejny mecz gnieźnianki rozegrają przed własną publicznością. W sobotę, 18 lutego, o g. 18 podejmą Zagłębie Lubin.
Radosław Kossakowski/ foto archiwum
Liczba komentarzy : 0