Gospodarze od początku przeważali, a w 22 . minucie objęli prowadzenie. Szybką akcję lewym skrzydłem przeprowadził Tymoteusz Puchacz, dośrodkowując w pole karne, na trzynasty metr, do Jakuba Modera, który strzałem wewnętrzną częścią lewej stopy posłał piłkę kierunku dalszego słupka bramki Pogoni. Dziewięć minut później było już 2:0. Niepewne wyprowadzenie piłki z własnej strefy obronnej przez Tomasa Podstawskiego wykorzystał Jakub Moder zagrywając krótko na środek do Christiana Gytkjaera, a Duńczyk mając sporo miejsca uderzył silnie z około dwudziestu metrów pokonując Dante Stipicę strzałem tuż przy prawym słupku bramki. W 43. minucie Tomas Podstawski mógł zrehabilitować się za stratę piłki po, której padła pierwsza bramka, ale w sytuacji „sam na sam” lepszym od niego okazał się Mickey van der Hart broniąc intuicyjnie. Do przerwy było więc 2:0. Od początku drugiej połowy lechici znów mieli optyczną przewagę i w 57. minucie na raty zdobyli trzeciego gola. Najpierw z prawej strony silnie uderzył Jakub Moder. Dante Stipica sparował ten strzał przed siebie. Do piłki dopadł Bohdan Butko, ale i jego uderzenie zdołał obronić wyciągnięty jak struna Chorwat. Przy dobitce Daniego Ramireza bramkarz Pogoni był już jednak bezradny. Po godzinie gry było już 4:0. Dani Ramirez zagrał prostopadle przed pole karne do wbiegającego między dwóch obrońców Jakuba Kamińskiego, który w sytuacji „sam na sam” ładnym technicznym strzałem pokonał Dante Stipicę. Utrata czwartego gola podcięła już wyraźnie skrzydła gościom. Lech także spuścił z tonu starając się zachować jak najwięcej sił na ostatni mecz rundy zasadniczej. Trener Dariusz Żuraw dokonał kilku zmian wprowadzając młodych zawodników. Między innymi po kilkumiesięcznej przerwie na boisku pojawił się Robert Gumny. Końcówka meczu była już nieciekawa, ale plan został zrealizowany z nawiązką. Lech nie ma już raczej realnych szans na mistrzostwo, ale na podium i grę w pucharach jak najbardziej i to jest cel na rundę finałową. Aby go łatwiej osiągnąć lechici muszą wygrać w niedzielę w Kielcach z Koroną.
Radosław Kossakowski/foto Adam Jastrzębowski