Spotkanie rozpoczęło się pechowo dla gospodarzy. Jeszcze w czasie rozgrzewki kontuzji doznał. Wołodymyr Kostewycz i w jego miejsce na boisku od początku zagrał Nikola Vujadinović, który pierwotnie miał zająć miejsce na ławce rezerwowych. Goście od początku pokazali, że nie zamierzają poprzestać na zaliczce z pierwszego pojedynku spychając lechitów do defensywy i przeprowadzając groźne ataki. Zaowocowało to w 19. minucie objęciem przez belgijski zespół prowadzenia. Akcję lewym skrzydłem przeprowadził Dieumerci Ndongala dośrodkowując piłkę w pole karne do Mbwany Samaty, który wygrywając pojedynek główkowy z obrońcami Lecha z bliskiej odległości pokonał Jasmina Buricia. Gospodarzom trudno było walczyć o choćby wyrównującego gola. Ich akcje prowadzone nawet w niezłym tempie nie przynosiły poważniejszego zagrożenia bramce rywali, którzy grali uważnie w defensywie i często przechwytywali kluczowe podania lechitów przeprowadzając groźne kontrataki. Dlatego też jedynym zagrożeniem ze strony poznanian były strzały z dalszej odległości Kamila Jóźwiaka i Christiana Gytkjaera. Pierwszy obronił Daniel Vuković, a drugi poszybował minimalnie nad poprzeczką. Kiedy wydawało się, że do przerwy będzie tylko jednobramkowe prowadzenie gości, doszło do co najmniej kontrowersyjnej sytuacji. W polu karnym Lecha, tuż przy linii końcowej, upadł Dieumerci Ndongala. Zdaniem sędziego napastnik Genk został sfaulowany przez Kamila Jóźwiaka. Poznanianie protestowali, ale sędzia podyktował rzut karny, który na gola zamienił strzałem w środek bramki Leandro Trossard. Do przerwy lechici przegrywali więc 0:2 i ich nadzieje na awans do IV rundy zostały rozwiane. Podopieczni Ivana Djurdjevicia walczyli jednak ambitnie - choćby o remis. Na początku drugiej połowy zdominowali grę i zdołali zdobyć kontaktową bramkę. W 50. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Nikola Vujadinović strzelając głową trafił tylko w słupek, ale wybitą przez obrońców piłkę przejął przed polem karnym Tomasz Cywka, który silnym strzałem pokonał Daniela Vukovicia. Chwilę później mogła być 2:2, ale Pedro Tiba trafił tylko w boczną siatkę belgijskiej bramki. Skupieni na ofensywie gospodarze rozluźnili wyraźnie szyki obronne i mogli stracić trzeciego gola. Po strzale Rusłana Malinowskiego z kilkunastu metrów Jasmin Burić odbił piłkę przed siebie, a dobijający w sytuacji „sam na sam” Leandro Trossard trafił prosto w interweniującego instynktownie Bośniaka. Inna rzecz, że gdyby nawet piłka znalazła się w bramce, to gol nie zostałby uznany, albowiem napastnik Genk, w momencie strzału Malinowskiego, był na pozycji spalonej. Lechici do końca meczu próbowali doprowadzić do remisu, ale Belgowie grając zachowawczo, aczkolwiek bardzo uważnie w defensywie utrzymali jednobramkowe prowadzenie i zasłużenie awansowali do do IV rundy eliminacji Ligi Europy, gdzie zmierzą się z duńskim Brondby IF. Dla Lecha, podobnie jak dla wszystkich polskich zespołów, przygoda z europejskimi pucharami dobiegła końca. To smutne, że nastąpiło to jeszcze przed końcem wakacji...
Lech Poznań - KRC Genk 1:2 (0:2)
Bramki:
Lech - Tomasz Cywka - 1 (50’)
KRC Genk - Mbwana Samata – 1 (19’), Leandro Trossard – 1 (45’-k)
Lech - Jasmin Burić, Rafał Janicki, Thomas Rogne (29-Maciej Orłowski), Nikola Vujadinović, Kamil Jóźwiak, Pedro Tiba, Tomasz Cywka, Vernon De Marco, Maciej Gajos (77-Darko Jevtić), Joao Amaral, Christian Gytkjaer (73-Paweł Tomczyk)
KRC Genk - Daniel Vuković, Joakim Maehle, Sebastien Dewaest, Joseph Aidoo, Jere Uronen, Rusłan Malinowski (74-Ibrahima Seck), Alejandro Pozuelo (60-Jakub Piotrowski), Sander Berge, Leandro Trossard (60-Edon Zhegrova), Mbwana Samatta, Dieumerci Ndongala
Sędziował Marco Guida z Włochy
Widzów - 20 765
Radosław Kossakowski + foto
Liczba komentarzy : 0