Podopieczni trenera Czesława Michniewicza w Lidze Europy grają nieźle, ale na krajowym podwórku notują najsłabszy sezon od lat. Lech natomiast rewelacyjnie rozpoczął obecne rozgrywki i potwierdził wysoką formę wygrywając po raz pierwszy od 6 lat przy Łazienkowskiej. Początek spotkania mógł ucieszyć jednak fanów gospodarzy. Już w 4. minucie Artur Jędrzejczyk potężnym wolejem zapakował piłkę do bramki Filipa Bednarka. Zanim to jednak zrobił dotknął piłki ręką i gol nie został uznany. W odpowiedzi lechici przeprowadzili szybki kontratak prawą stroną boiska, a ładnym uderzeniem lewą nogą z linii pola karnego popisał się Adriel Ba Loua, ale piłka trafiła tylko w dalszy słupek bramki gospodarzy. W 25. minucie ponownie bliscy objęcia prowadzenia byli gospodarze. Egzekwujący rzut wolny z około dwudziestu metrów Josue Pesqueira trafił jednak tylko w poprzeczkę bramki Lecha. W końcówce pierwszej połowy to lechici nieznacznie przeważali, ale Mikael Ishak strzelił minimalnie niecelnie, a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Pedro Rebocho Kacper Tobiasz nie dał się zaskoczyć własnemu libero, chociaż Mateusz Wieteska był bliski ustrzelenia pięknego samobója. Do przerwy przy Łazienkowskiej goli nie było, ale gra obu drużyn mogła się podobać. Tuż po zmianie stron dobrej okazji nie wykorzystali gospodarze. Na lewym skrzydle piłkę poznańskim obrońcom odebrał Luquinhas i zagrał w kierunku dalszego słupka do Mahira Emreliego, ale Azer uderzając głową minimalnie przestrzelił. W 54. minucie nie pomylił się natomiast Mikael Ishak. Kapitan poznańskiej drużyny wykorzystał idealne zagranie z rzutu wolnego Pedro Tiby i wewnętrzną częścią stopy posłał piłkę w kierunku dalszego słupka. Kwadrans później Ishak miał kolejną okazję, ale tym razem po szybkiej kontrze prawym skrzydłem w wykonaniu Adriela Ba Louy trafił tylko w boczną siatkę. Lech nie spoczął na laurach starając się walczyć o kolejne trafienia. Bliscy pokonania Kacpra Tobiasza byli: Jakub Kamiński i ponownie Mikael Ishak. Kapitan Kolejorza już w doliczonym czasie miał idealną szansę na poprawienie dorobku bramkowego. Po faulu na szarżującym Danim Ramirezie sędzia podyktował rzut karny. Kacper Tobiasz wyczuł jednak intencję Szweda i obronił jego silne, choć niezbyt trudne uderzenie. Legioniści rzucili się jeszcze do odrobienia jednobramkowej straty, ale nie zdołali tego zrobić przegrywając z liderem 0:1. Lech dzięki wygranej w Warszawie wciąż prowadzi w ligowej tabeli, ale Legia jest tuż nad strefą spadkową.
Legia Warszawa - Lech Poznań 0:1 (0:1)
Bramki:
Lech –Mikael Ishak – 1 (54’)
Sędziował Tomasz Musiał z Krakowa
Radosław Kossakowski/foto Mateusz Kostrzewa
Liczba komentarzy : 0