Mecz rozegrany na stadionie przy ul. Bułgarskiej rozpoczął się jednak od nieoczkiwanego objęcia prowadzenia przez stalowców. Już w 2. minucie Maksymilian Sitek dograł z prawego skrzydła na linię pola karnego do Dominika Steczyka, który po przyjęciu uderzył półwolejem w kierunku lewego słupka pokonując zasłoniętego i nieco pewnie też oślepionego przez słońce Mickey’a van der Harta. Gospodarze od razu ruszyli do odrabiania straty i dziesięć minut później zdobyli wyrównującą bramkę. Po zagraniu z głębi boiska w pole karne piłkę na lewej stronie otrzymał Mikael Ishak, który jednak nie zdecydował się na strzał, a podał do niepilnowanego zupełnie na szczycie pola karnego Joao Amarala. Portugalczyk przymierzył precyzyjnie i silnym strzałem pokonał Rafała Strączka. W 32. minucie lechici objęli prowadzenie. Gospodarze przeprowadzili akcję lewym skrzydłem. Pedro Rebocho zagrał sprzed linii końcowej na piąty metr do Mikaela Ishaka, a ten strzałem z półobrotu trafił do bramki gości. Do przerwy było 2:1. Od początku drugiej połowy gospodarze zepchnęli rywali do defensywy. W 49. minucie lechici egzekwowali rzut wolny z prawej strony boiska. Piłka wybita z pola karnego przez obrońców trafiła na lewe skrzydło do Pedro Tiby. Ten mając sporo miejsca uderzył z około 25 metrów. Było to raczej dośrodkowanie bo wyskakujący na szóstym metrze Mateusz Żyro strącił piłkę głową, ale niestety do własnej bramki. Po utracie trzeciego gola goście odważniej ruszyli do ataku. W 75. minucie po rzucie rożnym zdobyli nawet kontaktową bramkę. Arbiter początkowo uznał gola, ale po sygnale z wozu VAR przeanalizował jeszcze raz sytuację na zapisie video i zmienił swą decyzję dostrzegając, że przed wyskokiem do strzału głową Oskar Zawada wyraźnie odepchnął na linii pola bramkowego Antonio Milicia. Goście napierali, a Lech miał znakomitą szansę na zdobycie czwartej bramki po szybkim kontrataku. Na lewej stronie we własnej strefie obronnej Adriel Ba Loua wygrał pojedynek z dwoma rywalami i popędził do przodu zagrywając na prawo do zupełnie niepilnowanego Michała Skórasia. Młody Lechita miał już przed sobą tylko bramkarza Stali, ale trafił w poprzeczkę. Co ciekawe, już w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry Skóraś po raz kolejny miał podobną okazję. Tym razem naciskany przez jednego z obrońców ponownie strzałem sprzed pola karnego trafił w poprzeczkę. Lech ostatecznie pokonał Stal 3:1 i wciąż jest w grze o tytuł mistrzowski.
Lech Poznań – Stal Mielec 3:1 (2:1)
Radosław Kossakowski/foto Przemysław Szyszka
Liczba komentarzy : 0