Nie dane było dokończyć jemu sezonu z swoją drużyną z dwóch powodów pierwszym związanym z trwającą pandemią COVID-19 a drugim z doznaną kontuzją. 18 maja na treningu na głównej płycie boiska w Gnieźnie, Miłosz Wachoń nabawił się bardzo poważnej kontuzji. Otóż zawodnik biało-niebieskich doznał zerwana więzadła krzyżowego przedniego i bocznego piszczelowego oraz zerwania łąkotki bocznej i przyśrodkowej.
Zawodnik niestety nie mógł liczyć na wsparcie Klubu z ulicy Strumykowej 8 a co za tym idzie na ówczesny zarząd Klubu. Szybka jednak reakcja najbliższych bo bez nich pomocy byłoby ciężko sprawiło że już 25 maja Miłosz Wachoń przeszedł operacje w Klinice Grunwaldzkiej w Poznaniu. Jak mówi Miłosz – Po operacji 1,5 miesiąca musiałem chodzić w asekuracji kul łokciowych bez kontaktu z podłożem nogą operowaną dopiero po upływie miesiąca miałem możliwość lekkiego kontaktu z podłożem. Rehabilitacja po operacji kontuzjowanej nogi odbywała się 5 razy w tygodniu po 3 miesiącach została zmniejszona do 3 razy w tygodniu i tak jest aż do teraz oprócz tego odbywam codziennie samodzielną rehabilitacje. Rehabilitację przechodzę aż do teraz w COREClinic.
Jak zdążyliśmy zauważyć Miłosz Wachoń, powoli zaczyna również uczestniczyć w zajęciach treningowych z piłkę. Aktualnie od 3 tygodni uczestniczy w treningach na boisku jednak w wymiarze tylko 30 procentowym. Do pełnej sprawności piłkarskiej jak z tego wynika Miłosz podąża dużymi krokami a co za tym idzie rywalizacji piłkarskiej na boisku.
Niewątpliwie zawodnik Mieszka Gniezna, jak twierdzi ma żal do zarządu, którego już nie ma w Klubie z ulicy Strumykowej gdyż na początku października tego roku podał się on do dymisji, za brak zainteresowania po kontuzji został on pozostawiony z swoim problemem sam. Szkoda, ponieważ dla Miłosza piłka to całe jego życie.
Roman Strugalski/ foto nadesłane
Liczba komentarzy : 0