Od jak dawna uczestniczy Pan w życiu klubu?
-Do klubu dołączyłem podczas okresu przygotowawczego sezonu 2016/17. Piast Łubowo dotychczas grał w rozgrywkach amatorskich. Zawsze chciałem grać w piłkę, jednak fakt grania w rozgrywkach amatorskich mnie nie przekonywał. Gdy przeczytałem, że drużyna zostanie zgłoszona do B-klasy podjąłem decyzję o kontakcie z ówczesnym Trenerem Arkadiuszem Kościańskim. Pamiętam, że dzwoniłem w piątek, a już w sobotę graliśmy sparing. Nie trenowałem jeszcze z drużyną. Dostałem kilkanaście minut od Trenera na skrzydle. W kolejnym sparingu udało mi się już zdobyć bramkę.
Jak Pan ocenia czas, który dotychczas spędził Pan w klubie?
-Myślę, że stopniowo wchodziłem do drużyny i zyskiwałem jakieś znaczenie w grze zespołu. W rundzie jesiennej sezonu 2016/17 w większości grałem po 20/30 minut, a w rundzie wiosennej zaczynałem już więcej spotkań od pierwszej minuty. Bardzo często jednak byłem zmieniany w okolicach 70/80 minuty. W kolejnych sezonach myślę, że umacniałem swoją pozycję na boisku. Jeśli chodzi o aspekt pozaboiskowy, to bardzo lubię pisać. W pierwszym sezonie zacząłem przygotowywać relacje meczowe i myślę, że robiłem to dobrze. Dotychczas zajmował się tym Patryk Kanclerz i Kamil Maciejewski. Po nich to ja przejąłem tę rolę i zacząłem prowadzić naszą facebook'ową stronę. Myślę, że pod kątem jakości tekstów dużo wniosłem do rozwoju naszej strony. Podczas ostatnich wyborów zarządu klubu Kierownik Mariusz Wachoń zaproponował moją kandydaturę i tak zostałem sekretarzem klubu. Myślę że czas spędzony w klubie to dobry okres. Awansowaliśmy do A-klasy, moja działalność pozaboiskowa też przyczyniła się do rozwoju klubu. Do pełni szczęścia brakuje mi kolejnego awansu.
Jak Pan ocenia dotychczasowe osiągnięcia klubu biorąc pod uwagę możliwości finansowe i kadrowe?
-Myślę, że w kwestii finansów, to robimy bardzo dużo za to co mamy. Na pewno w zakresie finansów świetną pracę wykonuje Pani Prezes Beata Król, która pozyskuje środki z różnych projektów, m.in. z Ministerstwa Sportu oraz Kierownik Mariusz Wachoń, który współpracuje z naszymi partnerami. Myślę, że jako zarząd dokładamy wszelkich starań, aby Naszej drużynie zapewnić jak najlepsze warunki do gry. Czy finansowo moglibyśmy grać wyżej? Wierzę, że tak. Czy poziom kadry pozwalałby grać wyżej? Z całą pewnością tak. Jako zarząd jeśli jako drużyna chcemy awansować to nie możemy zrobić więcej. Jestem i w zarządzie i drużynie, więc najłatwiej mi to ocenić. Jako drużyna musimy się bardziej zaangażować. Musimy utrzymywać zaangażowanie z początku sezonu przez cały czas.
Czy lubi Pan sobie wyznaczać cele i jaka jest Pana ulubiona pozycja na boisku?
-Jasne, że tak. Początkowo celem było przebicie się do pierwszej jedenastki. Później celem był awans. Obecnie moim celem jest awans do wyższej ligi. Niestety może się okazać, że kolejny sezon będzie moim ostatnim w klubie i nie dane byłoby mi zagrać w wyższej lidze. Chcę jednak zrobić wszystko, aby pomóc zrobić to chłopakom. Jeśli chodzi o moją ulubioną pozycję na boisku, to najbardziej lubię grać na skrzydłach. Jestem zawodnikiem lewonożnym i najlepiej czuję się na prawym skrzydle. Na tej pozycji mamy Damiana, więc w większości gram z lewej strony, jednak wymieniamy się pozycjami. Jestem zadowolony ze swojej pozycji, ponieważ mogę wykorzystywać swój największy atut, tj. szybkość.
Jakie według Pana powinny być priorytety klubu amatorskiego. Co jest ważniejsze wynik sportowy czy dobra zabawa?
-Myślę, że trzeba to jakoś połączyć, znaleźć odpowiednie proporcje. Gramy z pasji, nie zarabiamy za grę. Jeśli byśmy wciąż przegrywali, to czy bylibyśmy szczęśliwi? Wątpię. Każdy z nas lubi rywalizację. Myślę, że w Naszej drużynie jest zdrowa atmosfera pod tym kątem. Chcemy zwyciężać, ale jeśli zdarzy się gorszy mecz to potrafimy już na chłodno o tym rozmawiać bez złości i czerpać radość z tego co robimy.
Czy przed meczami o punkty odczuwa Pan presję? Jeśli tak, to proszę powiedzieć jak Pan sobie z nią radzi?
-Presji nie odczuwam. Jednak do sprawy podchodzę poważnie. To znaczy staram się jak najlepiej przygotować do meczu rezygnując np. z imprez w przeddzień meczu. Staram się być wyspany i wypoczęty. Jeśli coś mnie boli to np. korzystam z wizyty u współpracującego z nami fizjoterapeuty - Filipa Chrzanowskiego. Podchodzę na tyle poważnie do sprawy, że jeśli coś bym zaniedbał, a później w meczu nie wykorzystał jakieś sytuacji, czy np. był na tyle zmęczony po 60 minutach, że nie mógłbym grać i drużyna by przegrała, to obwiniałbym siebie. Jeśli nie zdobędę bramki w sytuacji sam na sam, ale czuję wewnętrznie że zrobiłem co mogłem, to nie obwiniam siebie za porażkę. Staram się podchodzić do meczu tak, żeby nigdy nie musieć obwiniać siebie za nieodpowiednie przygotowanie i w efekcie wynik.
Zwracając uwagę na takie aspekty jak szkoła, studia i praca oraz to, że nie wszyscy zawodnicy zawsze mogą trenować... Uważa Pan, że zawodnikami pierwszego składu powinni być w teorii najlepsi, a może Ci którzy walczą o każdą minutę na treningu?
-Najlepiej byłoby, gdyby grali Ci co trenują. Byłaby to dla nich nagroda za zaangażowanie. Nie można jednak generalizować. Jeśli ktoś pracuje na dwie zmiany, ma zmianę popołudniową i przez cały tydzień nie trenował, to ma nie zagrać w niedziele? Każdy przypadek jest indywidualny. Najważniejsze w tym aspekcie to wzajemna szczerość w drużynie. Jeśli ktoś nie przyjeżdża na trening, ale nie jest w pracy to oszukuje nie tylko Trenera i kolegów z drużyny, ale przede wszystkim siebie. Takie osoby nie powinny wychodzić w pierwszym składzie. Jeśli komuś nie pasuje termin treningu, ma inne zajęcia, gorzej się czuje, to niech to po prostu powie. Jesteśmy dorośli i wystarczy rozmawiać. Gorzej jeśli ktoś mówi, że jest w pracy lub mu nie pasuje, a później widzimy jak gra gdzieś na orliku. Ja osobiście tego nie toleruję.
Co Pana motywuje do gry?
-Po prostu kocham piłkę. Lubię atmosferę meczową. Lubię też grać i wygrywać przed Naszymi kibicami, gdzie dopingują mnie mieszkańcy Naszej gminy, znajomi oraz oczywiście Moja dziewczyna.
Czy Trener jest ważną częścią drużyny? Jakby Pan ocenił to procentowo?
-To bardzo trudne pytanie. Trener nie zdobędzie za Nas bramki, czy nie obroni strzału. Trener stara się Nas przygotować na to, co może nas spotkać w trakcie meczu. Jeśli Trener będzie się starać, a zawodnik nie skorzysta z tego to nie będzie efektu. Podzieliłbym to zatem na 40 do 60% z naciskiem na zawodników.
A jak układa się współpraca z obecnym Trenerem oraz kolegami z drużyny?
-Myślę, że zespół potrzebował zmiany. Z Trenerem Arkadiuszem Kościańskim też zwyciężaliśmy, ale zmiana na Trenera Sporakowskiego to był nowy bodziec. Nowy pomysł na grę, czyste kartki na starcie dla każdego zawodnika. To od każdego z Nas zależało w jaki sposób Trener będzie Nas postrzegał. Jestem zadowolony ze współpracy z obecnym Trenerem. Jeśli chodzi o kolegów, to w szatni panuje świetna atmosfera.
Który mecz był dla Pana najtrudniejszy w tej rundzie i jak by Pan ocenił dotychczasowe miejsce w tabeli? Uważa Pan, że wcześniejsze zakończenie rozgrywek spowodowane pandemią było sprawiedliwe?
-Najtrudniejszy był wygrany mecz z Komornikami na wyjeździe. Przeciwnik świetnie wykorzystywał każdą wolną przestrzeń. Na lewej obronie grał Adrian Wachoń i wracałem mu pomagać. W ataku jednak musiałem być też z przodu. Pod koniec nie miałem już naprawdę sił. Rzadko się zdarza, że sam prosiłem o zmianę, ale ten mecz był dla mnie bardzo ciężki. Mówiłem "Trenerze zmiana" i słyszałem tylko odpowiedź "graj!". Adrian Łucjan przejął piłkę w obronie i podał do mnie, ja zagrałem od razu prostopadle do Mariusza Jabkiewicza i ten strzelił na 3:1. Już w doliczonym czasie zszedłem z boiska. Jeśli chodzi o zajmowane miejsce w tabeli, to uważam, że stać nas było na więcej. Przed nami zakończyły Komorniki, Kleszczewo i Polonia Poznań. Z tymi drużynami dwa razy wygraliśmy i raz zremisowaliśmy. Niestety pogubiliśmy punkty ze słabszymi. Sposób zakończenia rozgrywek jest jak najbardziej sprawiedliwy, to znaczy fakt zaliczenia sezonu. Nie można udawać, że mecze się nie odbyły. Nie rozumiem jednak awansów, ale bez spadków. Premiujemy najlepszych, ale nie karzemy najgorszych. Jest to co najmniej dziwne. Jeśli spadkowicz mógłby w teorii się utrzymać wiosną. to my moglibyśmy awansować wiosną.
Co Pana zdaniem może zrobić zarząd, aby poprawić lub ulepszyć funkcjonowanie klubu?
-Trzeba przede wszystkim podkreślić, że Nasz klub to nie tylko drużyna seniorów. Jest ona najbardziej eksponowana medialnie, bo liga gra cały rok. Mamy własną akademię piłkarską, która zrzesza kilkudziesięciu zawodników. Organizujemy również szereg imprez sportowych. Myślę, że nie ma jednej rzeczy, którą trzeba lub można poprawić. Staramy się wszystko robić najlepiej jak potrafimy. To właśnie w ten sposób udaje się Nam być największym "organizatorem sportu" w Naszej gminie. Mamy zaufanie ze strony Urzędu Gminy. Nasza współpraca trwa od samego początku istnienia klubu. Myślę, że w oczach Pana Wójta Andrzeja Łozowskiego - jako klub - jesteśmy wiarygodnym partnerem. My także dziękujemy za zaufanie, jakim jesteśmy obdarzeni ze strony Urzędu Gminy.
Czy chce Pan coś dodać od siebie?
-Obecnie w Naszej gminie są trzy kluby piłkarskie. Wskutek awansu Fałkowa i utrzymania Owieczek wszystkie będą rywalizować w tej samej lidze. Moim zdaniem w Naszej gminie powinien funkcjonować jeden mocny klub, a nie trzy przeciętne. Umówmy się, że grając w A-klasie, nie możemy siebie nazywać dobrymi klubami. Skoro w trzech zespołach udaje się przyjmijmy zebrać po 18 zawodników na mecz. To spokojnie można by mieć jedną bardzo mocną i dużo trenującą drużynę przynajmniej na poziomie klasy okręgowej i to w górnej części tabeli lub V- ligi i drużynę rezerw, gdzieś np. w A-klasie. Rozdrabnianie się na trzy kluby jest niepotrzebne.
Formaton Piast Łubowo/ foto archiwum SportGniezno.pl
Liczba komentarzy : 0