Urodzony 8 czerwca 1966 roku w Wągrowcu przygodę z żużlem rozpoczął zachęcony sukcesami czerwono czarnych na początku lat osiemdziesiątych jako kilkunastoletni adept. Egzamin na licencję żużlową zdał w 1983 roku, a w meczu ligowym zadebiutował na początku kolejnego sezonu. W rozegranym 15 kwietnia 1984 roku meczu ze Stalą Rzeszów, wywalczył 3 punkty w dwóch startach, a czerwono-czarni zwyciężyli wtedy 55:35. Był to najbardziej udany mecz gnieźnian w sezonie, który ostatecznie zakończył się jednak degradacją drużyny do II ligi. Powrót nastąpił dwa lata później. W sezonie ‘86 startowcy w wyrównanej walce na drugim froncie tylko najkorzystniejszą różnicą zdobytych i straconych punktów zajęli pierwsze miejsce wyprzedzając Śląsk Świętochłowice i Ostrovię Ostrów. Popularny „Wania” wystąpił tylko w czterech spotkaniach, ale uzyskał najlepszą w swej karierze średnią biegową - 1,87. Rok 1987 rozpoczął się dla gnieźnian fatalnie. Podczas międzynarodowego czwórmeczu na Golęcinie w Poznaniu zginął tragicznie Grzegorz Smoliński - kolega Krzysztofa z grupy młodzieżowców Startu. Roczny pobyt w ekstraklasie zakończył się degradacją drużyny. Indywidualnie dla Krzysztofa Wankowskiego był to jednak dobry sezon. „Wania” wystąpił w większości spotkań ligowych uzyskując średnią - 0,759. Podczas prestiżowego, silnie obsadzonego turnieju „O Puchar Polanexu” zajął drugie miejsce wyprzedzając kilku bardziej utytułowanych zawodników. W sezonie ’88 po odejściu do Polonii Bydgoszcz Jacka Gomólskiego i Waldemara Cieślewicza oraz zakończeniu kariery przez Leona Kujawskiego Krzysztof Wankowski został jednym z filarów zespołu. Występując we wszystkich meczach zdobył łącznie 109 punktów co dało średnią - 1,557. Z każdym kolejnym rokiem jego zdobycze były już jednak coraz mniej imponujące i sezon ’90 był ostatnim w jego karierze. Z kibicami pożegnał się 9 września, kiedy to Start podejmował przy ul. Wrzesińskiej KKŻ Krosno. Mecz zakończył się wygraną gospodarzy 54:36, a „Wania” zdobył 10 punktów i 2 bonusy. Tamto pożegnanie było więc w pewnym stopniu radosne. To obecne - pełne smutku…
Radosław Kossakowski/foto archiwum
Liczba komentarzy : 0