Mimo, że zespół Zagłębia plasuje się wyżej w ligowej tabeli, ale to gospodarze uznawani byli za faworytów. Tymczasem w 12. minucie miedziowi mogli objąć prowadzenie. Rzut wolny z około dwudziestu metrów egzekwował Filip Starzyński. Piłka po jego uderzeniu odbiła się od muru, a następnie trafiła pod nogi Samuela Mraza. Słowak uderzył z szóstego metra, ale trafił prosto w bramkarza gospodarzy. Niespełna kwadrans później kolejną dogodną do zdobycia bramki sytuację wypracowali sobie zawodnicy Zagłębia. Piłkę zagraną po ukosie z lewego skrzydła na ósmym metrze opanował Samuel Mraz strzelając w pełnym biegu, ale skutecznie interweniował wychodzący na przedpole Mickey van der Heart. W 36. minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili gospodarze. Pedro Tiba idealnie dośrodkował z lewego skrzydła w pole karne. Bartosz Salamon na siódmym metrze wyprzedził Damiana Oko i precyzyjnie skierował piłkę główką pod poprzeczkę. Znakomitą interwencją popisał się jednak Dominik Hładun. Sześć minut później niemal kopia sytuacji tyle, że w lustrzanym odbiciu w wykonaniu zawodników Lecha. Do dośrodkowania z prawego skrzydła wyskoczył na ósmym metrze Dani Ramirez, ale uderzona przez niego głową piłka skozłowała w polu bramkowym i przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Do przerwy był zatem remis bezbramkowy. Po zmianie stron lechici naciskali, ale skomasowana obrona Zagłębia nie pozwalała na zbyt wiele. Najbliżsi zdobycia gola byłi Dani Ramirez, który w 79. minucie posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką i Michał Skóraś uderzając obok lewego słupka w ostatniej minucie podstawowego czasu. Większość strzałów lechitów była jednak skutecznie blokowana przez zawodników Zagłębia, dla których remis w Poznaniu jest z pewnością powodem do satysfakcji. Dla lechitów, którzy mieli wiosną piąć się w górę ligowej tabeli to kolejny mecz pełen niedosytu.
Lech Poznań – Zagłębie Lubin 0:0
Radosław Kossakowski/foto Przemysław Szyszka