Lechici byli z pewnością faworytami tego spotkania, ale beniaminek z Łęcznej miał znakomity początek sezonu, a później także sprawiał kłopoty nawet najlepszym drużynom i podobnie było w Poznaniu. Gospodarze od początku zepchnęli rywali do defensywy, ale ataki Lecha nie przynosiły specjalnego zagrożenia bramce Sergiusza Prusaka. Zawodnicy Górnika przeprowadzali za to groźne kontry. W 11. minucie Łukasz Mierzejewski zacentrował z lewej strony pola karnego na dalszy słupek do zamykającego akcję Grzegorz Bonina, ale ten trafił tylko w boczną siatkę bramki Macieja Gostomskiego. Chwilę później ładną główką popisał się Fedor Cernych posyłając piłkę minimalnie nad poprzeczką. W 26. minucie jeden z aktywniejszych (zwłaszcza w pierwszej połowie) zawodników gospodarzy - Szymon Pawłowski, po wymianie podań z Marcinem Kamińskim przed polem karnym rywali, uderzył z około 15metrów. Sergiusz Prusak nie miał jednak większych problemów z obroną tego strzału. Z upływem czasu tempo gry wyraźnie spadło. Lechici nie mogąc przebić się przez skomasowaną obronę Górnika rozgrywali piłkę wzdłuż linii środkowej, a to spotykało się z irytacją kibiców Kolejorza kwitujących poczynania poznańskich zawodników coraz liczniejszymi gwizdami. Bezbarwna pierwsza połowa meczu zakończyła się remisem bezbramkowym. W przerwie w ekipie poznańskiej doszło do zmiany. W miejsce Zaura Sadajewa na boisku pojawił się Gergo Lovrencsics, przy czym Węgier zajął swą stałą pozycję na prawej pomocy, a do linii ataku przesunął się Kasper Hamalainen. Wprowadzenie Lovrencsicsa miało za zadanie rozciągnięcie i ożywienie gry ofensywnej Lecha, ale tak naprawdę obraz meczu niewiele się zmienił. A z upływem czasu to goście coraz odważniej zaczęli szukać szansy na bramkę. Między innymi w 54. minucie szybki kontratak przeprowadził Grzegorz Bonin. Minął dwóch obrońców Lecha, ale ostatecznie jego strzał został skutecznie zablokowany. W 73. minucie Gergo Lovrencsics uderzył mocno sprzed narożnika pola karnego. Piłka otarła się jednak o nogi jednego z obrońców i minimalnie minęła lewy słupek. W sumie gra lechitów wyglądała jednak oraz gorzej. Na trybunach było coraz więcej gwizdów po szkolnych błędach zawodników gospodarzy. Nie ustrzegł się fatalnego zagrania również wprowadzony w 77. minucie Muhamed Keita podając bardzo niedokładnie na prawe skrzydło ni to do Lovrencsicsa, ni do Kędziory. Chwilę później Gambijczyk z norweskim paszportem okazał się jednak bohaterem meczu. W 81. minucie tuż przed linią środkową boiska sfaulowany został Kasper Hamalainen. Fin szybko wznowił grę i podał na lewe skrzydło do Muhameda Keity, a ten mając sporo miejsca i widząc wysuniętego na przedpole Sergiusza Prusaka, zdecydował się na strzał z ponad 30 metrów. Piłka przeleciała po paraboli nad wyciągniętym jak struna bramkarzem gości i pod spojeniem słupka z poprzeczką znalazła się w bramce Górnika. Z pewnością gola tego można uznać za jednego z najpiękniejszych w tym sezonie i zdecydowanie odmienił on nastroje na trybunach INEA Stadionu, chociaż gra Lecha nadał była niezachwycająca, a goście w końcówce mieli kilka szans na wyrównanie. Ostatecznie Lech pokonał Górnika Łęczna 1:0, ale cieszyć mogą tylko trzy punkty i nieprzeciętnej urody bramka Keity, bo do gry lechitów w tym spotkaniu można było mieć naprawdę sporo zastrzeżeń.
Lech Poznań - Górnik Łęczna 1:0 (0:0)
Bramka - Muhamed Keita (81’)
Lech Poznań - Maciej Gostomski, Tomasz Kędziora, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez, Szymon Pawłowski (77. Muhamed Keita), Łukasz Trałka, Kasper Hamalainen, Karol Linetty, Darko Jevtić (67. Dawid Kownacki), Zaur Sadajew (46. Gergo Lovrencsics).
Górnik Łęczna - Sergiusz Prusak, Łukasz Mierzejewski, Maciej Szmatiuk, Tomislav Bozic, Patrik Mraz, Grzegorz Bonin (75. Shpetim Hasani), Lukas Bielak, Filip Burkhardt, Tomasz Nowak, Miroslav Bożok (76. Sebastian Szałachowski), Fedor Cernych.
Sędziował Szymon Marciniak z Płocka
Widzów - 14 882
Radosław Kossakowski + foto