Kapelan gnieźnieńskiego Startu wspominał, że będąc maturzystą w 1980 roku z wielkim napięciem obserwował walkę startowców o brązowy medal DMP. Leon Kujawski był wtedy jego idolem. – Nigdy nie pomyślałbym wtedy, że ten wybitny sportowiec będzie leżał przede mną w trumnie, a ja będę go żegnał jako kapłan – powiedział ks. Kulpiński. Kapelan Startu zastrzegając, że nie zdradza tajemnicy spowiedzi, przytoczył słowa jednej z osób, której wysłuchał w konfesjonale. – Kim dla pana był Leon Kujawski? – spytał ksiądz. – Był wielkim człowiekiem… – usłyszał w odpowiedzi.
Z pewnością śmierć Leona Kujawskiego to zamknięcie pewnego istotnego rozdziału w historii Polskiego żużla i wielka strata dla gnieźnieńskiego sportu. Tajemnicą poliszynela był fakt zmagania się Leona Kujawskiego z chorobą, i to od wielu lat. Nigdy jednak nie narzekał na swój stan zdrowia. Traktował to zmaganie trochę jak rywalizację na torze. Był zresztą zawsze bardzo twardym człowiekiem. Nie załamała go ani choroba, ani tragiczna śmierć córki. Nie twierdzę, że tego nie przeżywał, ale znakomicie potrafił opanować emocje. Wyjątkiem były mecze żużlowe. To był jego żywioł – jego życie. Żużel to sport dla prawdziwych mężczyzn - zwykł mawiać. I takim właśnie był Leon Kujawski. W młodości przystojny, z falującymi włosami - obiekt westchnień wielu dziewcząt. Nieco później lider pierwszoligowej drużyny, podziwiany przez wszystkich gnieźnieńskich kibiców i wzór dla młodych sportowców – również dla mnie, który jako zawodnik zespołu juniorów sekcji hokeja na trawie gnieźnieńskiego Startu miałem okazję wielokrotnie z bliska przyglądać się treningom i przysłuchiwać rozmowom gnieźnieńskich żużlowców. Wtedy Leon Kujawski podobnie jak dla księdza Jarosława Kulpińskiego był dla mnie i dla wielu moich kolegów idolem, gwiazdą, wzorem sportowca. Jakież miałem szczęście mogąc wiele lat później poznać go bliżej, rozmawiać, dyskutować, czasem nawet się spierać. Miałem szczęście być blisko WIELKIEGO CZŁOWIEKA.
RADOSŁAW KOSSAKOWSKI
Liczba komentarzy : 0