Spotkanie zapowiadane jako hit kolejki nie zachwyciło. Poza kilkoma momentami, szczególnie w drugiej połowie, gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Lechici przez większość czasu byli stroną atakującą, ale goście nie dopuszczali ich zbyt blisko własnego pola karnego. Stąd też bramkowych sytuacji było jak na lekarstwo. Warszawianie grali głównie z kontrataku, ale też groźne były egzekwowane przez nich stałe fragmenty. To właśnie po jednym z nich zdobyli jedynego gola w tym spotkaniu. Dorde Crnomarković wyskoczył do dośrodkowania z prawej strony boiska, ale niespodziewanie przepuścił piłkę. Mickey van der Heart starał się wypiąstkować futbolówkę, ale ta odbiła się od pleców Serba i trafiła w poprzeczkę spadając na linię bramkową. Tam dopadł do niej Tomas Pekhart dopełniając formalności. Dwadzieścia minut później lechici byli bliscy wyrównania. Pedro Tiba zagrał prostopadle w kierunku bramki gości, a między dwoma obrońcami Legii przedarł się Timur Żameletdinow. Nie zdołał jednak mocno uderzyć uciekającej piłki i mimo, że przeleciała ona między nogami Radosława Majeckiego, to straciła impet i bramkarz gości zdołał ją zatrzymać. W końcówce pierwszej połowy dwa rzuty rożne mogły przynieść gościom podwyższenie prowadzenia, ale strzał Artura Jędrzejczyka zdołał obronić Mickey van der Heart popisując się ładną paradą, a uderzenie Mateusza Wieteski zostało zablokowane przez obrońców Lecha. Do przerwy było więc 0:1. Po zmianie stron lechici bardziej zdecydowanie ruszyli do ataku. W 56. minucie po rzucie wolnym Dorde Crnomarković umieścił nawet piłkę w bramce, ale okazało się, że przy wrzutce Daniego Ramireza był minimalnie za linią obrońców. Osiem minut później gospodarze egzekwowali rzut rożny. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła Andre Martins na tyle niefortunnie podbił piłkę głową, że trafiła ona w poprzeczkę. W 76. minucie Jakub Moder dośrodkował z prawego skrzydła, ale futbolówka nie trafiła do żadnego z partnerów, a goście zainicjowali kontratak. Mateusz Cholewiak poędził prawym skrzydłem i uderzył w kierunku bliższego słupka, ale piłka odbiła się od jednego z obrońców i wyszła na rzut rożny. Sędzia do drugiej połowy doliczył aż sześć minut. I w końcówce tego doliczonego czasu olbrzymiej szansy na zdobycie wyrównującej bramki nie wykorzystał Tymoteusz Puchacz. Wychowanek Lecha uderzył zagraną z lewej strony futbolówkę przepuszczoną zarówno przez dwóch zawodników gospodarzy, jak i obrońców Legii, ale strzelając bardzo mocno trafił tylko w boczną siatkę bramki gości i ostatecznie mecz zakończył się porażką gospodarzy 0:1.
Radosław Kossakowski/foto Przemysław Szyszka