Poznanianie operację Fiorentina rozpoczęli z dużymi kłopotami. Podopieczni Jana Urbana do Włoch mieli udać się w środę o g. 10.30. W wyczarterowanym samolocie podczas rutynowego przeglądu na lotnisku Ławica wykryto jednak usterkę i lot opóźniał się. Ostatecznie stwierdzono, że podstawiona zostanie inna maszyna, a wylot nastąpi w nocy. W tej sytuacji lechici zamiast na Stadio Artemio Franchi odbyli trening na własnym obiekcie. Odwołana została też konferencja prasowa z udziałem trenera Jana Urbana we Florencji (na co UEFA wyraziła zgodę). Nie było natomiast przyzwolenia europejskiej centrali na zmianę terminu meczu. W przypadku niestawienia się we Florencji lechitom groził walkower. Na szczęście przed północą Lech dotarł do Florencji i przystąpił do meczu z Fiorentiną. Trener Urban zabrał do Włoch osiemnastu piłkarzy. Zabrakło wśród nich trzech podstawowych zawodników: Paulusa Arajuuriego, Szymona Pawłowskiego oraz pauzującego za kartki Karola Linetty'ego. Tak naprawdę mecz z liderem Serie A Lech rozpoczął w bardzo przemodelowanym zestawieniu. Szkoleniowiec gospodarzy - Paulo Sousa, także nie wystawił w tym spotkaniu najbardziej optymalnego składu. Dla Fiorentiny priorytetowym w tym tygodniu będzie niedzielne starcie z Romą na szczycie Serie A. Dlatego między innymi cały mecz na ławce rezerwowych przesiedział Jakub Błaszczykowski.
Nerwowe początki wyprawy do Włoch nie zdeprymowały lechitów, a wręcz przeciwnie zmobilizowały ich do aktywnej, pełnej zaangażowania gry i sprawienia sensacji, jaką okazało się niewątpliwie zwycięstwo nad faworyzowanym zespołem Fiorentiny. Na chłodno oceniając przebieg meczu trzeba jednak przyznać, że gospodarze zdecydowanie dominowali jeśli chodzi o prowadzenie gry i tworzenie sytuacji podbramkowych. Inna rzecz, że fioletowi byli tego dnia rażąco nieskuteczni. Już w 2. minucie Davide Astori był bliski zdobycia pierwszego gola, ale poznanianie z poświęceniem zdołali wybić piłkę w sporym zamieszaniu. Co kilka minut napastnicy Fiorentiny Khouma Babacar i Giuseppe Rossi sprawdzali dyspozycję defensorów Lecha i Jasmina Burića, ale poza dobrymi (czasem szczęśliwymi interwencjami gości) często robili to bardzo nieskutecznie - strzelając obok bramki. Ustawiony defensywnie Lech w pierwszej połowie nie stworzył żadnej sytuacji zagrażającej bramce Fiorentiny. Mało tego, pierwszą groźną akcję przeprowadzili w 65. minucie i od razu zdobyli gola. Wprowadzony dwie minuty wcześniej za kontuzjowanego Denisa Thomallę Dawid Kownacki dostrzegł na prawym skrzydle Gergo Lovrencsicsa. Węgier popędził jak szalony i tuż sprzed linii końcowej zacentrował w pole karne do młodego napastnika Lecha, który w pełnym biegu trafił w piłkę niezbyt czysto, ale zdołał pokonać bramkarza gospodarzy. Podrażniona Fiorentina natychmiast ruszyła do odrabiania strat, ale mimo zamknięcia lechitów na ich połowie wciąż raziła nieskutecznością, a w niektórych sytuacjach (jak po strzała Matiasa Vecino i Federico Bernardeschiego) sporo szczęścia miał Jasmin Burić broniąc instynktownie w niemal ekwilibrystyczny sposób. Niestety, pech nie opuszczał także Lecha. Dawid Kownacki nie zdążył nacieszyć się jeszcze zdobyciem bramki, a po kwadransie gry ze względu na kontuzję musiał opuścić boisko. Zmiana sama w sobie była jednak szczęśliwa, bo w jego miejsce wprowadzony został Maciej Gajos, który już cztery minuty później podwyższył na 0:2. Gergo Lovrencics egzekwując rzut wolny z około 30 metrów zagrał w pole karne do Marcina Kamińskiego. Ten wycofał piłkę na dwunasty metr do Maciej Gajosa, który pokonał zasłoniętego Luigi Sepe. Gospodarze walczyli do końca. Nie zawsze robili to fair - między innymi czerwoną kartkę za brutalny atak na Dariusza Formellę otrzymał Ante Rebić. Wysiłki Fiorentiny zaowocowały zdobyciem honorowego gola. W 90. minucie, Giuseppe Rossi wykorzystał podanie Matiasa Fernandeza przy zbyt pasywnej postawie Tomasza Kędziory i pokonał Jasmina Buricia. Mimo przedłużenia meczu aż o pięć minut wynik nie uległ już zmianie i Lech stał się autorem sporej sensacji we Włoszech. Teraz pora na odwrócenie niekorzystnej passy w ekstraklasie. Idealna ku temu okazja nadarzy się już w najbliższą niedzielę, kiedy to na stadionie przy Łazienkowskiej w Warszawie Lech zmierzy się z Legią.
ACF Fiorentina - Lech Poznań 1:2 (0:0)
Bramki:
Fiorentina - Giusepe Rossi - 1 (90’)
Lech - Dawid Kownacki - 1 (65’), Maciej Gajos - 1 (82’)
Fiorentina - Luigi Sepe, Nenad Tomović, Facundo Roncaglia, Davide Astori, Manuel Pasqual (68. Federico Bernardeschi), Matias Fernandez, Mario Juarez (73. Josip Iścić), Joan Verdu (65. Matias Vecino), Ante Rebić, Khouma Boubacar, Giuseppe Rossi
Lech - Jasmin Burić, Tomasz Kędziora, Dariusz Dudka, Marcin Kamiński, Tamas Kadar Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh, Dariusz Formella, David Holman (68. Kasper Hamalainen), Gergo Lovrencsics, Denis Thomalla (63. Dawid Kownacki, 78. Maciej Gajos)
Sędziował Gediminas Mazeika z Litwy
Widzów - 14 293
Radosław Kossakowski/foto archiwum