Przed spotkaniem z Wartą zielono-czarnym wyraźnie "wiatr wiał w oczy". Po pierwsze trener Łukasik nie mógł skorzystać z pauzujących za kartki Macieja Wojciechowskiego i Huberta Oczkowskiego, a także kontuzjowanego Michała Steinke. To już powodowało, że trzeba było mocno kombinować z wyjściowym składem. Po drugie, na przedmeczowej rozgrzewce, okazało się, że Przemysław Otuszewski nie da jednak rady zagrać po kontuzji odniesionej w potyczce z Wełną Skoki. W trybie awaryjnym zastąpił go Jakub Budzyń. Po trzecie, w 10 minucie kontuzji doznał Adrian Bartkowiak i w momencie kiedy był opatrywany za linią boczną gospodarze wykorzystali dziurę w naszym bloku defensywnym strzelając Pelikanowi gola. Na domiar złego, jeszcze w drodze do Międzychodu, autobus z piłkarzami Pelikana zatrzymała policja, nakładając na naszego kierowcę mandat za przekroczenie prędkości... Tak oto właśnie wyglądały przedmeczowe kulisy jakże ważnego pojedynku z Wartą. W tych okolicznościach wydawało się, że wszystko sprzysięgło się przeciwko niechanowianom. Ale mimo tych problemów nasza drużyna pokazała dzisiaj prawdziwy charakter i wyszarpała bezcenne trzy punkty.
Sam mecz rozpoczął się od sytuacji pod bramką Warty. W 9 minucie w pole karne gospodarzy dośrodkował Stefan Trawiński. Piłkę na długim słupku przejął Damian Pawlak i zagrał ją przed bramkę Filipa Konaszewicza, ale tam ze skierowaniem jej do bramki minimalnie spóźnił się Łukasz Zagdański. Minutę potem w stuprocentowej sytuacji znalazł się Bartosz Nowak, który wykorzystał zagapienie defensywy Pelikana i stanął oko w oko z Damianem Zamiarem. Na szczęście dla gości, zwycięsko z tego pojedynku wyszedł golkiper zielono-czarnych. Minutę później, piłka wpadła do siatki gości. Przez przetrzebione brakiem Adriana Bartkowiaka szeregi defensywne beniaminka, bardzo łatwo przedarł się Nowak i tym razem pokonał Damiana Zamiara. W 19 minucie do wyrównania próbował doprowadzić Stefan Trawiński, którego uderzenie głową, po centrze Mateusza Roszaka z rzutu rożnego, przeszło tuż nad poprzeczką. W kolejnych minutach inicjatywa należała do gości, ale nasi nie mogli przedrzeć się przez szczelne zasieki międzychodzian. W 43 minucie udało się! W pole karne Warty dośrodkował Tomasz Bzdęga, który po zejściu z boiska Adriana Bartkowiaka, cofnięty został na pozycję środkowego obrońcy. Mocno bita futbolówka kompletnie zaskoczyła Mateusza Śpiączkę, który pięknym uderzeniem głową tuż przy słupku pokonał własnego golkipera. W ten sposób na przerwę obie jedenastki schodziły z wynikiem remisowym 1:1.
W przerwie spotkania i na początku drugiej odsłony nad Międzychodem przeszła ogromna ulewa wraz z burzami, co nie pozostało bez wpływu na przebieg boiskowych wydarzeń. W 47 minucie bardzo groźny strzał w kierunku bramki Konaszewicza oddał Damian Pawlak, ale piłkę zmierzającą do siatki ładnie wybronił bramkarz miejscowych. Dwie minuty później groźnie zrobiło się w polu karnym Pelikana. Sam przed Zamiarem znalazł się Smolarek, ale jego uderzenie pewnie złapał nasz bramkarz. W 51 minucie bliski szczęścia był Dominik Drzewiecki, który uderzał z rzutu wolnego z ok. 25 metrów. Niestety uderzenie młodzieżowca zielono-czarnych przeszło nieznacznie nad bramką rywali. Osiem minut potem Pelikan zdobył, wydawało się prawidłową bramkę, której jednak nie uznał arbiter. Jeden z defensorów Warty zagrywając piłkę do tyłu podał ją wprost do Tarasa Smuka. Ten stojąc plecami do bramki Warty zagrał ją do tyłu (w kierunku własnej bramki) do nadbiegającego Łukasza Zagdańskiego, który zdobył gola. Niestety asystent arbitra głównego uznał, że Zagdański był na pozycji spalonej, a tak w rzeczywistości nie było. Ale przecież sędzia też człowiek i może się pomylić... W 64 minucie goście przeprowadzili bardzo ładną akcję zakończoną golem. Tomasz Bzdęga zawędrował pod pole karne Warty, gdzie po szybkiej "klepce" z Tarasem Smukiem znalazł się sam na sam z Konaszewiczem i uderzeniem po ziemi zdobył drugiego gola. W kolejnych minutach podopieczni Ryszarda Łukasika starali się kontrolować przebieg boiskowych wydarzeń i więcej utrzymywali się przy piłce. Natomiast zespół Sławomira Dyzerta dążył do wyrównania, ale nie mógł znaleźć recepty na dobrze zorganizowaną defensywę zielono-czarnych. W końcówce niechanowianie mieli jeszcze dwie znakomite okazję do podwyższenia prowadzenia. Najpierw, w 84 minucie, w stuprocentowej sytuacji znalazł się Adrian Owczarek, ale będąc sam przed bramkarzem spudłował nie trafiając nawet w światło bramki. W doliczonym czasie gry Dominik Drzewiecki nie zdołał dograć piłki do Łukasza Zagdańskiego, który pobiegłby sam na sam z Konaszewiczem.
Ostatecznie jednak Pelikan wygrał w Międzychodzie 2:1 i zainkasował na swoim koncie kolejną bardzo cenną wygraną. Pozwoliła ona utrzymać pozycję lidera w tabeli grupy północnej IV ligi i jednocześnie zrewanżować się za jesienną porażkę poniesioną na Plantach (na zdjęciu).
Bramki: Bartosz Nowak (11) - dla Warty, Mateusz Śpiączka samobójcza (43), Tomasz Bzdęga (64) - dla Pelikana
Sędziowali: Artur Mieloch, Marcin Zieliński, Michał Zawartka (Piła)
Widzów: 200
"Pelikan": Zamiar - Trawiński, Bartkowiak (23 Owczarek), Maksymiv, Budzyń - Drzewiecki, Roszak, Bzdęga, Pawlak - Smuk (66 Kruczyński), Zagdański
"Warta": Konaszewicz - Śpiączka (46 Smolarek), Dohnal, Radosław Nowak, Jakub Nabzdyk - Majchrzak, Goliński (80 Kołodziej), Piotrowski, Goliński, Siwek - Bochiński (60 Gregorek), Bartosz Nowak (67 Pierzyński)
Żółte kartki: Roszak, Zagdański (Pelikan), Pierzyński, Bartosz Nowak, Śpiączka (Warta)
Pelikan Niechanowo/ foto archiwum SportGniezno.pl