- Porażka na inaugurację sezonu z beniaminkiem zmagań okazała się bardzo wysoka. W czym upatruje pan jej przyczyn?
- Jeszcze w minionym tygodniu w Daugavpils była zima. Całe szczęście, że mogliśmy przyjechać do Polski i rozegrać te sparingi, bo inaczej to zupełnie nie bylibyśmy przygotowani do tej inauguracji. Z drugiej strony myślę, że dla naszych zawodników lepszym rozwiązaniem byłby potrenowanie na jednym torze - najlepiej w domu. Wtedy można byłoby spokojnie sprawdzić i dopasować sprzęt.
- Kiedy będziecie mogli wyjechać na swój tor?
- Z tego co wiem, on już jest w dobrym stanie. Trzeba tylko zamontować bandy i myślę, że jeśli będzie pogoda, to po powrocie do Daugavpils ruszymy wreszcie z treningami na własnym obiekcie.
- Lokomotiv od wielu lat plasuje się w czołówce pierwszoligowych rozgrywek. W tym sezonie, po transferze do Łodzi Maksima Bogdanowa siła zespołu została chyba dość poważnie zmniejszona?
- Trudno teraz oceniać siłę naszej drużyny. Z jednej strony zostaliśmy osłabieni odejściem Maksima Bogdanowa do Łodzi, ale cóż dostał tam lepszą propozycję finansową. Nam niemal w ostatniej chwili udało się jednak zakontraktować Petera Ljunga. Trochę musiałem się postarać, żeby przeforsować tę kandydaturę przed zarządem klubu, jeśli chodzi o spełnienie jego wymagań finansowych, ale myślę, że już pierwszy mecz pokazał, że było warto.
- Peter Ljung w pojedynku ze Startem był rzeczywiście czołową postacią drużyny, a co z pozostałymi zawodnikami?
- Myślę, że potrzeba im kilku spokojnych treningów na własnym torze i stopniowo dojdą do formy.
- Czyli Lokomotiv znów będzie walczył o czołowe lokaty w lidze?
- Nie mamy specjalnie nakreślonych celów na ten sezon. Na pewno będziemy starali się walczyć o finałową czwórkę, ale czy mamy na to szanse, to pokażą dopiero kolejne mecze. W tym ze Startem nie wyszło, ale myślę, że pokażemy jeszcze naszą siłę.
rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI
Wywiad ukazał się w najnowszym wydaniu "Tygodnika Żużlowego" (16/2018)
foto Roman Strugalski