- Objął pan stery gnieźnieńskiego klubu w trudnym momencie. Degradacja zawsze wiąże się ze spadkiem zainteresowania kibiców, ale również potencjalnych sponsorów. Nie miał pan obaw, wątpliwości przed przyjęciem funkcji prezesa?
- Obawy zawsze istnieją ale nie ma co narzekać, tylko brać się do roboty - zebrać ludzi, którym zależy na gnieźnieńskim klubie no i przekonać kibiców, że tylko wspólnie możemy osiągać sukcesy. Sport bez kibiców nie ma sensu, a bez pieniędzy nie jest możliwy w wymiarze profesjonalnym i tutaj apel do lokalnych przedsiębiorców, żeby każdy z nas dorzucił cegiełkę na miarę swoich możliwości.
- Profesor Tadeusz Kotarbiński w „Traktacie o dobrej robocie” prezentował dwa style racjonalnego gospodarowania. Pierwszy to maksymalizacja efektu przy założonych nakładach, a drugi minimalizacja nakładów przy założonym celu. Której zasadzie będzie pan hołdował jeśli chodzi o prowadzenie klubu?
- Pierwszy wariant jest mi bliższy. Nie możemy oczekiwać że we współczesnym sporcie osiągniemy coś oszczędzając na każdym kroku. Nie oznacza to, żeby wydawać pieniądze bez sensu, tylko odpowiednio je przekierować i wykorzystać.
- Jakie były założenia dotyczące budowania składu?
- Pierwotnie chcieliśmy zbudować skład w oparciu o absolutnego lidera. Myśleliśmy o zatrzymaniu Michaela Jepsena Jensena, jednak warunki finansowe oferowane przez kluby pierwszoligowe uniemożliwiły nam zrealizowanie tego scenariusza. Skoro nie jeden doskonały, to dwóch bardzo dobrych zawodników zagranicznych jakimi są Sam Masters i Josh Pickering stanowiło podstawę budowy składu. Do tego silny zawodnik na U-24 i bardzo dobry zagraniczny junior. Polski junior, z racji doświadczenia, powinien brylować wśród młodzieży. Co do Polaków to Ginger (Kacper Gomólski – przyp. R.K.) powinien być liderem tej formacji, a Zbigniew Suchecki i Hubert Łęgowik będą, mam nadzieję, uzupełniać punkty do 46 plus w każdym meczu.
Czy wszystkie plany zostały zrealizowane? Z kim nie udało się dojść do porozumienia?
Jak już mówiłem, nie wszystkie założenia udało się zrealizować. Ponadto rozmawiałem sporo z Marcinem Nowakiem i Kevinem Fajferem. Była też opcja Oskara Polisa. Te rozmowy nie zakończyły się kontraktami, ale ostatecznie skład uważam za dobrze zbilansowany. Reszta okaże się na torze…
- W jakim stopniu wpływ na budowanie składu miał trener Adam Skórnicki?
- Trener Skornicki dołączył do sztabu relatywnie późno i rozmowy były już mocno zaawansowane, ale w końcowym etapie konsultowaliśmy z nim nasze decyzje.
- Adama Skórnickiego chciał już rok wcześniej ściągnąć do Startu Rafael Wojciechowski. Jak panu udało się to zrobić?
- Czasami trzeba trochę szczęścia, a czasem trzeba szczęściu pomóc chwytając się za kieszeń (śmiech). Przy wyborze ważne były nazwisko i renoma pana Adama, a na efekty współpracy będziemy musieli poczekać do początku sezonu ligowego.
- Trudne warunki atmosferyczne, a w konsekwencji również torowe sprawiły, że startowcy relatywnie późno rozpoczęli treningi na motocyklach. Nie doszło również do planowanych sparingów. Na ile może to mieć wpływ na rezultaty zwłaszcza pierwszych meczów?
- Większość zawodników odbyła sporą ilość treningów na obcych torach, Australijczycy są już w trakcie sezonu w Anglii. Duńczycy sporo jeżdżą u siebie i nie tylko.Co do naszych zawodników, łapali możliwości startów w Polsce, najtrudniej wejść w sezon juniorom z racji ich mniejszego doświadczenia. Nie jesteśmy szczęśliwi z tego powodu, że nie mogliśmy odbyć sparingów, ale nasi przeciwnicy też nie najeździli się jakoś specjalnie dużo, więc wszystko rozstrzygnie się na torze.
- W treningach na torze przy ul. Wrzesińskiej uczestniczy Mateusz Jabłoński. O ile wiem jakiś czas temu rozwiązał on kontrakt z macierzystym klubem. Czy ta obecność oznacza szansę na powrót?
- Mateusz od dawna nie jest zawodnikiem Startu. W chwili obecnej intensywnie trenuje na naszym torze i trzeba uzbroić się w cierpliwość, aż nadrobi stracony przez wypadek czas. Pozostajemy w bardzo dobrych relacjach z Mateuszem, jak i jego tatą więc w przyszłości każdy wariant jest możliwy.
- Co będzie dla pana sukcesem klubu (drużyny) w tym sezonie?
- Cel numer jeden to oczywiście awans, ale jeśli przegramy tę rywalizację po sportowej walce, to pogratulujemy przeciwnikom i weźmiemy się do jeszcze solidniejszej pracy.
rozmawiał: RADOSŁAW KOSSAKOWSKI
Liczba komentarzy : 0