W Sierakowicach doszło do meczu na szczycie ligowej tabeli. Wicelider podejmował bowiem lidera zmagań. Gospodarze byli jednak faworytami tego pojedynku. W ostatnich dwóch sezonach trzykrotnie zwyciężyli bowiem w starciach z ekipą gnieźnieńską, a tylko jeden mecz zakończył się remisem. Ekipa z Kaszub w minionym sezonie była bliska wywalczenia awansu, a w tym dość istotnie wzmocniona nie ukrywa ekstraligowych aspiracji. Gospodarze dobrze rozpoczęli to spotkanie. Już w 2. minucie objęli prowadzenie, kiedy to Marcin Choszcz zbiegając ze środka w kierunku prawego skrzydła uderzył z około dwunastu metrów w kierunku dalszego słupka i pokonał Dawida Kasprzyka. Gnieźnianie wyrównali dziesięć minut później. Marcin Greser wznawiając grę z autu na prawej stronie boiska wycofał piłkę na trzynasty metr, a tam mający sporo miejsca Bartosz Banasik huknął potężnie pokonując bramkarza rywali. Niespełna minutę przed zakończeniem pierwszej połowy gospodarze ponownie objęli prowadzenie. Podczas konstruowania ataku pozycyjnego na lewym skrzydle Szymon Wroński zdecydował się na strzał z około dziesięciu metrów w kierunku dalszego słupka i pokonał zasłoniętego Dawida Kasprzyka. Do przerwy zatem WeMet prowadził 2:1. Już w pierwszej akcji po wznowieniu gry gospodarze mogli zdobyć trzecią bramkę ale w sporym zamieszaniu Sebastian Hinca trafił tylko w słupek. Cztery minuty później skuteczniejszy był Wojciech Dobek który po szybkim kontrataku znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem gości i trafił w wąską lukę między nim a prawem słupkiem. Kolejny szybki kontratak WeMetu zakończył się strzałem do pustej bramki Błażeja Wenty i na niespełna kwadrans przed zakończeniem spotkania gospodarze prowadzili już 4:1. Zawodnicy z Kamienicy Królewskiej poczynali sobie coraz śmielej z łatwością demontują gnieźnieńską defensywę. W 27. minucie na 5:1 podwyższył. Szymon Marszałkowski, a minutę później po strzale Marcina Choszcza z dalszej odległości Dawid Kasprzyk złapał piłkę tuż za linią bramkową. W odpowiedzi rozmiary przewaga gości zmniejszył nieco Paweł Kadłubowicz kończąc silnym strzałem szybki kontratak. Dwie minuty później ten sam zawodnik uderzając z prawego skrzydła trafił w poprzeczkę bramki rywali. Więcej szczęścia miał Kamil Kijak, który w 30. minucie wykorzystał błąd Sebastiana Hincy i w sytuacji „sam na sam” pokonał bramkarza rywali Jakuba Kornata. W 33. minucie gospodarzy przeprowadzili kolejny szybki kontratak. W sytuacji „dwóch na jednego” Błażej Wenta wepchnął piłkę do gnieźnieńskiej bramki. Wydawało się, że wcześniej faulował jednak Dawida Kasprzyka. Gnieźnieński bramkarz długo protestował, ale ostatecznie gol został uznany, a gnieźnianin napomniany został żółtą kartką. Pięć minut przed końcem spotkania gospodarze mieli już na koncie pięć fauli, ale grali nadal ofensywnie i zaowocowało to zdobyciem ósmej bramki przez Macieja Młyńskiego. W końcówce goście zdecydowali się zastępować bramkarza piątym zawodnikiem. Zaowocowało to zdobyciem dziewiątej bramki przez Macieja Młyńskiego w 38 minucie. Ostatecznie We-Met wygrał z KS Gniezno 9:3 i objął pozycję lidera.
We-Met FC Kamienica Królewska - Grinbud KS Gniezno 9:3 (2:1)
Bramki:
We-Met FC Kamienica Królewska – Marcin Choszcz – 2 (2', 28’), Błażej Wenta - 1 (26', 33’), Maciej Młyński – 2 (36’, 38’), Szymon Wroński - 1 (20'), Wojciech Dobek - 1 (24'), Szymon Marszałkowski - 1 (27')
Grinbud KS Gniezno – Bartosz Banasik - 1 (12’), Paweł Kadłubowicz – 1 (28’), Kamil Kijak - 1 (30’)
Po porażce w Sierakowicach Grinbud KS Gniezno spadł na trzecią pozycję w ligowej tabeli mając w dorobku 7 punktów. Kolejny mecz gnieźnianie rozegrają w niedzielę, 23 października, kiedy to podejmą spadkowicza z ekstraklasy - AZS Uniwersytet Gdański.
Radosław Kossakowski / foto archiwum
Liczba komentarzy : 0