Lechici zaczęli dobrze. Od początku mieli optyczną przewagę i kilkakrotnie poważnie zagrozili bramce Ingvara Jonssona. W ciągu pierwszych dziesięciu minut dwukrotnie bliski zdobycia gola był Vojo Ubiparip. Najpierw jednak jego strzał obronił bramkarz gości, a kilka chwil później piłka po uderzeniu głową przez Serba o centymetry minęła lewy słupek. W międzyczasie czujność Ingvara Jonssona sprawdził także Marcin Kamiński. Z upływem czasu siła rażenia Lecha była coraz słabsza i mimo, że gospodarze utrzymywali się przy piłce, to niewiele z tego wynikało, jeśli chodzi o sytuacje strzeleckie. Goście sporadycznie kontratakowali, ale generalnie oczekiwali na poczynania Lecha stawiając opór począwszy od linii środkowej boiska. Do przerwy było 0:0, co nie wróżyło jeszcze nieszczęścia Kolejorzowi. Styl gry zawodników Lecha w drugiej połowie nie uległ jednak poprawie, a kolejne zmiany i zasilenie formacji ofensywnej nie przekładało się na sytuacje strzeleckie. Śmiało można nawet stwierdzić, że im więcej napastników Lecha było na boisku, tym groźnych sytuacji przed bramką Stjarnan coraz mniej. Lechitom wyraźnie brakowało pomysłu na sforsowanie dobrze grającej defensywy Islandczyków (złożonej tak naprawdę niemal ze wszystkich zawodników tej drużyny). A goście zbudowani bezradnością wyżej notowanego rywala zaczęli poczynać sobie coraz śmielej. W 66. minucie po szybkiej kontrze w sytuacji „sam na sam” z Krzysztofem Kotorowskim znalazł się Pablo Punyed. Strzelił silnie, ale wprost w bramkarza Lecha, dzięki czemu udało się uniknąć totalnej kompromitacji, chociaż pewnie nie do końca, bo lechici w ostatnich minutach meczu byli już wyraźnie mniej aktywni od rywali. Trudno było w ich poczynaniach dostrzec, że walczą jeszcze choćby o doprowadzenie do dogrywki. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 0:0. Kibice Lecha docenili zaangażowanie Islandczyków, którzy w pełni zasłużenie awansowali do kolejnej rundy eliminacji Ligi Europy, gotując im fetę po zakończeniu meczu. Porcja gwizdów i niecenzuralnych okrzyków była natomiast skierowana do piłkarzy i szkoleniowca poznańskiego zespołu. Trudno dziwić się jednak frustracji kibiców. Lech w kiepskim stylu już drugi rok z rzędu żegna się z europejskimi pucharami, a co najgorsze w grze Kolejorza nie widać postępu, a raczej regres. Tymczasem zawodnicy Stjarnan eliminując Lecha nie tylko podtrzymali znakomitą passę gier bez porażki w tym sezonie, ale osiągnęli największy do tej pory sukces w historii klubu awansując do IV rundy eliminacji Ligi Europy.
Lech Poznań - UMF Stjarnan 0:0
Składy:
Lech Poznań: Krzysztof Kotorowski, Tomasz Kędziora (76. Dawid Kownacki), Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Luis Henriquez, Łukasz Trałka, Darko Jevtić, Szymon Pawłowski, Kasper Hamalainen (54. Łukasz Teodorczyk), Muhamed Keita (59. Gergo Lovrencsics), Vojo Ubiparip.
UMF Stjarnan: Ingvar Jonsson, Niclas Vemmelund, Martin Rauschenberg, Daniel Laxdall, Hoerdur Arnason, Arnar Mar Bjoergvisson (79. Johann Laxdal), Pablo Punyed, Michael Praest (73. Thorri Geir Runarsson), Atli Johansson, Rolf Toft (22. Heidar Aegisson), Olafur Karl Finsen.
Sędziował Pavle Radovanović z Czarnogóry.
Widzów - 22 629
Radosław Kossakowski + foto
Liczba komentarzy : 0