Lech do Krakowa wybrał się jako ostatnia drużyna Ekstraklasy chcąc to miejsce jak najszybciej opuścić. Po remisie Górnika z Legią, było to możliwe - pod warunkiem zwycięstwa na stadionie przy Kałuży. Dotychczasowe cztery wyjazdowe spotkania w lidze Lech jednak przegrywał, za każdym razem mając problemy z właściwym wejściem mecz. Najdłużej bez straty gola wytrzymał dwa tygodnie temu w Białymstoku – było to 29 minut. Można było mieć nadzieję, że fatalne początki już są przeszłością, ale kibice niebiesko-białych szybko i brutalnie zostali odarci ze złudzeń. Na stadionowym telebimie była 32. sekunda spotkania, gdy po stracie Hamalainena w środku pola, Bartosz Kapustka łatwo przepchnął obrońcę i w sytuacji sam na sam bez problemu pokonał Gostomskiego. Minęły kolejne dwie minuty i katastrofalny w skutkach błąd popełnił Kędziora. Defensor podał wprost pod nogi rywala, piłka trafiła do Cetnarskiego, ten zagrał do niepilnowanego Rakelsa, a Łotysz dopełnił formalności.
Dwa nokautujące ciosy nie pobudziły lechitów, bo dalej popełniali fatalne błędy. Gostomski wznawiając grę rzucił futbolówkę pod nogi Jendriska i musiał się mocno natrudzić, by naprawić wpadkę i obronić uderzenie Słowaka. Bramkową szansę dla Cracovii sprowokował też Paulus Arajuuri. Fin chciał poderwać kolegów, ruszył do przodu i podał wprost do Dąbrowskiego. Pomocnik ruszył w kierunku bramki, strzelił z dystansu, na szczęście nieznacznie niecelnie.
Dopiero po 20 minutach lechici pokazali akcję godną mistrza Polski. Po dośrodkowaniu Pawłowskiego grę zamykał Hamalainen, lecz zamiast do bramki, Fin skierował głową piłkę w słupek. Poznaniacy zaczęli prezentować się nieco lepiej, wciąż grali jednak niedokładnie zarówno pod bramką „Pasów” jak i przy wyprowadzaniu akcji, a na to tylko Cracovia czekała. W 36. minucie Rakels uciekł Kamińskiemu, uderzył obok Gostomskiego i tylko brak precyzji napastnika sprawił, że nie padł gol. Trzy minuty później Łotysz już okazał się sprytniejszy od bramkarza Lecha. W niegroźnej sytuacji z boku pola karnego Gostomski przegrał wyścig do piłki, po czym zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie i bezsensownie faulując rywala. Arbiter musiał podyktować rzut karny, a ten na bramkę zamienił Mateusz Cetnarski.
W przerwie w ekipie mistrzów Polski doszło do dwóch zmian, na boisku pojawili się Jevtić oraz Ceesay, ale dalej to Cracovia dyktowała warunki. Tym razem strzał Kapustki tuż po wznowieniu gry Gostomski obronił, konsekwencji nie przyniósł też przegrany przez Kamińskiego pojedynek biegowy z Rakelsem. Z drugiej strony boiska błysnął zaś Jevtić świetnie zagrywając przed bramkę do Hamalainena. Nie gorzej centrował też Ceesay, wzdłuż bramki dobrze zagrywał Pawłowski – wszystko to bez efektu. W końcu jednak w 56. minucie Szymon Pawłowski zakręcił rywalem na lewym skrzydle i zacentrował do Hamalainena, a najskuteczniejszy w poprzednim sezonie lechita przy trzeciej próbie już się nie pomylił. Uderzenie głową trafiło w poprzeczkę, po czym piłka wpadła do bramki.
Zdobyty gol był konsekwencją przewagi, jaką uzyskał Lech. Przez kilka minut oglądaliśmy diametralnie inny obraz gry, tak jakby zespoły zamieniły się rolami. Teraz to Kolejorz nacierał, a gospodarze popełniali błędy i po nieco ponad godzinie gry powinno to się skończyć drugim golem dla Lecha. Jeden z pomocników Cracovii zagrał wprost do niepilnowanego Hamalainena. Fin jednak źle zabrał się do piłki i szybko stracił ją na rzecz Sretenovicia. Niewykorzystana szansa zemściła się bardzo szybko. Prostopadła piłka trafiła do Jendriska, który zmusił Gostomskiego do kapitulacji już po raz czwarty w meczu.
Pojedynek przy Kałuży zaczął być niezwykle emocjonujący, bo drużyny naprzemiennie ruszały z impetem na rywala. Znakomity okres gry notował zwłaszcza Pawłowski mijając z dużą łatwością rywali. Nie przekładało się to jednak na gole, bo świetnie bronił Sandomierski, a raz przeszkodził… arbiter stając dokładnie na linii strzału skrzydłowego, metr od uderzającego. Gola znów za to strzeliła Cracovia i to w sposób podobny jak wcześniej. Prostopadłe zagranie między środkowych obrońców wykorzystał rezerwowy Wójcicki bez problemu ogrywając Gostomskiego. Lech odpowiedział błyskawicznie, tym razem błąd popełnił Sandomierski, który piąstkując zamiast w piłkę, trafił w głowę Sretenovicia, na czym skorzystał Hamalainen. Siódmy gol był już ostatnim w tym spotkaniu. Lech w końcu przełamał strzelecką niemoc zdobywając dwie bramki, ale fatalne błędy poskutkowały stratą aż pięciu i to gospodarze mogli się cieszyć z efektownej wygranej ich ulubieńców. Kolejorz zaś wciąż pozostaje na ligowym dnie, a straty do rywali jeszcze się powiększyły.
Bramki:
Cracovia - Kapustka (1’), Rakels (4’), Cetnarski (40’-karny), Jendrisek (62’), Wójcicki (74’
Lech – Hamalainen (56’, 75’)
Cracovia: Grzegorz Sandomierski – Luiz Carlos Deleu, Sreten Sretenović, Piotr Polczak, Paweł Jaroszyński (86. Hubert Wołąkiewicz) – Damian Dąbrowski, Miroslav Covilo – Bartosz Kapustka (72. Jakub Wójcicki), Mateusz Cetnarski (63. Marcin Budziński) , Deniss Rakels – Erik Jendrisek
Lech: Maciej Gostomski – Tomasz Kędziora (46. Kebba Ceesay), Marcin Kamiński, Paulus Arajuuri, Tamas Kadar – Łukasz Trałka, Karol Linetty – Szymon Pawłowski, Kasper Hamalainen, Maciej Gajos (73. Dariusz Formella) – Marcin Robak (46. Darko Jevtić)
lechpoznan.pl/foto archiwum
Liczba komentarzy : 0