Co ciekawe lechici w rozgrywkach pucharowych zmierzyli się z Jagą po raz pierwszy w historii. Zespół z Białegostoku przyjechał do Poznania jako wicelider T-Mobile Ekstraklasy mając w dorobku tyle samo punktów co liderująca Legia i trzeci Śląsk (26). Białostocczanie wprawdzie już raz w tym sezonie pokonali Lecha na własnym stadionie 1:0, po bramce lidera klasyfikacji strzelców T-Mobile Ekstraklasy - Mateusza Piątkowskiego, ale bardzo szybko przestało to mieć znaczenie w czwartkowym spotkaniu. Lechici rewelacyjnie rozpoczęli bowiem pucharowe starcie z Jagiellonią. Piłka rozegrana po inauguracyjnym gwizdku przez Kaspera Hamalainena i Karola Linettego trafiła najpierw na prawe skrzydło do Szymona Pawłowskiego, a po chwili tuż przed pole karne do Zaura Sadajewa. Napastnik Lecha bez trudu minął zwodem Marka Wasiluka i w sytuacji „sam na sam” pokonał Bartłomieja Drągowskiego. Niespełna pięć minut później mogło być już 2:0. Paulus Arajuuri strzelając wewnętrzną częścią stop z wysokości biodra trafił jednak tylko w poprzeczkę bramki gości. W7.minucie lechici zdobyli jednakowoż drugiego gola. Po dwójkowej akcji Muhameda Keity i Zaura Sadajews idealne podanie równoległe do linii końcowej boiska otrzymał Karol Linetty. Niepilnowany pomocnik Lecha dopełnił formalności kierując piłkę do bramki gości strzałem z czwartego metra. Białostocczanie wydawali się zupełnie zaskoczeni rozwojem wypadków. Nie tylko nie potrafili skonstruować groźnej akcji ofensywnej, ale z trudem przeprowadzali piłkę poza linię środkową boiska. Zanosiło się wręcz na pobicie środowego rekordu rozmiarów zwycięstwa w 1/8 Pucharu Polski, kiedy to Piast Gliwice pokonał 5:0 GKS Bełchatów. Podopieczni Michała Probierza dość szybko otrząsnęli się jedna z letargu i zaczęli sukcesywnie odrabiać straty. Trzeba przyznać, że pomogli im w tym przez zbyt nonszalanckie zagrania sami gospodarze. W 16. minucie Barry Douglas zagrał tak niefortunnie, że piłka trafiła po nogi Macieja Gajosa, który zdecydował się na indywidualny kontratak i pewnym strzałem pokonał Macieja Gostomskiego. Dziesięć minut później gospodarze zupełnie wyręczyli rywali i sami strzelili sobie bramkę. Barry Douglas starając się wybić piłkę z własnego pola karnego, trafił nią w Kaspera Hamalainena, a ta odbijając się od Fina wpadła do bramki obok kompletnie zaskoczonego Macieja Gostomskiego. Do przerwy było zatem 2:2. Od początku drugiej połowy gospodarze ponownie dyktowali warunki gry. Bliscy zdobycia gola byli między innymi Gergo Lovrencsics, który silnie uderzył zza linii pola karnego i ¬Zaur Sadajew, który będąc kilka metrów od bramki w sytuacji „sam na sam” trafił prosto w Bartłomieja Drągowskiego. Mniej więcej od 60. minuty inicjatywę przejęli goście. Kwadrans przed końcem podstawowego czasu gry silnie na bramkę Lecha uderzył Patryk Tuszyński, ale Maciej Gostomski zdołał sparować ten strzał podobnie jak kilka chwil później uderzenie Jana Pawłowskiego. W końcówce drugiej połowy lewym skrzydłem w pole karne gości przedarł się Szymon Pawłowski. Były zawodnik Mieszka zagrał wzdłuż linii końcowej boiska, a próbujący interweniować Sebastian Madera o mało nie skierował piłki do własnej bramki. Remis 2:2 w regulaminowym czasie oznaczał dogrywkę. Również jej pierwsza odsłona nie przyniosła rozstrzygnięcia, chociaż bliski szczęścia był wychodzący na wolne pole Mateusz Piątkowski. Lidera klasyfikacji strzelców ekstraklasy powstrzymał jednak zdecydowanym wślizgiem Paulus Arajuuri. Fin nie dał zresztą w tym meczu zbyt wiele pograć napastnikowi Jagiellonii w pełni rehabilitując się za nie do końca zawinionego zresztą przez niego samobójczego gola z pierwszej połowy spotkania. W 110. minucie Szymon Pawłowski przedzierający się w kierunku pola karnego rywali został sfaulowany przez Radosława Jasińskiego. Piłkę na siedemnastym metrze ustawił Barry Douglas i precyzyjnym strzałem ponad murem skierował ją do bramki gości. Lechici po zdobyciu gola nie cofnęli się do defensywy, a ponaglani przez Macieja Skorżę jeszcze bardziej zdecydowanie zaatakowali. Przyniosło to efekt w postaci czwartego gola, którego autorem w bardzo zbliżonych okolicznościach, jak w pierwszej połowie, był Karol Linetty. Tym razem indywidualną akcję prawym skrzydłem przeprowadził Szymon Pawłowski i podał do niepilnowanego partnera, a Karol Linetty po raz drugi w tym spotkaniu pewnym strzałem z bliskiej odległości pokonał Bartłomieja Drągowskiego ustalając wynik meczu na 4:2.
W ćwierćfinale przeciwnikiem Lecha będzie drugoligowy Znicz Pruszków, który w 1/8 finału pokonał Zagłębie Lubin 2:1. Pierwszy mecz rozegrany zostanie 4 marca przyszłego roku w Pruszkowie - rewanż dwa tygodnie później w Poznaniu.
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 4:2 (2:2, 2:2)
Bramki:
Lech - Karol Linetty - 2 (7’, 120’), Zaur Sadajew - 1 (1’), Barry Douglas - 1 (112’)
Jagellonia - Maciej Gajos - 1 (16’), Paulus Arajuuri - 1 (26’-sam.)
Lech - Maciej Gostomski, Tomasz Kędziora (46. Jan Bednarek), Hubert Wołąkiewicz, Paulus Arajuuri, Barry Douglas - Łukasz Trałka, Karol Linetty, Szymon Pawłowski, Kasper Hamalainen (84. Darko Jevtić), Muhamed Keita (21. Gergo Lovrencsics), Zaur Sadajew
Jagiellonia - Bartłomiej Drągowski, Martin Baran, Michał Pazdan (94. Radosław Jasiński), Sebastian Madera, Marek Wasiluk, Rafał Grzyb, Taras Romańczuk (114. Damian Kądzior), Przemysław Frankowski (71. Jan Pawłowski), Marcin Gajos, Patryk Tuszyński, Mateusz Piątkowski
Sędziował Marcin Borski z Warszawy
Widzów - 10 237
Radosław Kossakowski + foto
Liczba komentarzy : 0