Mecze odbywał się w fatalnych warunkach przy padającym, okresami bardzo obficie, śniegu. Nagły atak zimy i fatalne skutki orkanu „Xawery” sprawiły, że oprawa widowiska była iście zimowa, a zamiast spodziewanych 30 tysięcy kibiców zmagania obserwowało nieco ponad 1/3 tej liczby. Ci, którzy zdecydowali się wybrać na zawody ( i byli w stanie na nie dotrzeć) z pewnością nie żałowali. Mimo narzekania trenera Mariusza Rumaka na fatalny stan murawy po meczu z Zagłębiem Lubin lechici radzili sobie na zaśnieżonym boisku zupełnie nieźle. O wiele trudniej było przystosować się do zimowych warunków wiślakom, którzy w zasadzie ograniczali się do realizowania zadań defensywnych nie potrafiąc skonstruować akcji, które mogłyby realnie zagrozić bramce Macieja Gostomskiego. Gospodarze co chwilę ruszali z atakami pozycyjnymi, w których organizacji brylowali Szymon Pawłowski, Gergo Lovrencsics i Kasper Hamalainen. Najbliższy zdobycia gola w pierwszej połowie był jednak obrońca Lecha – Manuel Arboleda. W 38. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Manu wyskoczył ponad obrońców Wisły, ale uderzona przez niego głową piłka trafiła w słupek. Kolejnej dobrej sytuacji nie wykorzystał Szymon Pawłowski, który uderzał z około 20 metrów. Piłkę musnął jeszcze Łukasz Teodroczyk, ale Michał Miśkiewicz nie dał się zaskoczyć wybijając futbolówkę na rzut rożny. Chwilę później jeden z groźniejszych kontrataków przeprowadzili goście. Donald Wilde Guerrier podał dokładnie do biegnącego lewym skrzydłem Rafała Boguskiego. Ten popisał się niezłym zwodem, ale strzelił słabo - tak, że Gostomski nie miał większych problemów z obroną.
Do przerwy był więc remis 0:0, ale gospodarze mieli wyraźną przewagę i bramki wydawały się być tylko kwestią czasu. Już na początku drugiej połowy groźnymi, minimalnie niecelnymi strzałami popisali się Szymon Pawłowski i Kasper Hamalainen. W międzyczasie groźny kontratak przeprowadził natomiast Paweł Brożek, ale został zatrzymany po profesorsku przez Manuela Arboledę. W 56. minucie przewaga gospodarzy została wreszcie udokumentowana zdobyciem gola. Kasper Hamalainen zdołał opanować piłkę w pobliżu lewego narożnika boiska i zagrał na dwunasty metr, w pole karne do Luisa Henriqueza. Panamczyk uderzył swoją „gorszą” prawą nogą i chyba dlatego piłka nie była czysto trafiona. Ale dzięki temu zupełnie zmyliła Miśkiewicza, a odbijając się od słupka wpadła do bramki gości. Tylko przez moment po utracie gola krakowianie ruszyli bardziej zdecydowanie do przodu, ale nie przyniosło to specjalnych rezultatów. Po kilku minutach znowu optyczną przewagę mieli gospodarze i wykorzystali to zdobywając drugiego gola. W 82. minucie Karol Linetty podał wzdłuż linii bocznej pola karnego Wisły do Kaspera Hamalainena. Ten dostrzegł na piątym metrze niepilnowanego Lovrencsicsa i odegrał piłkę Węgrowi, który bez problemu skierował ją do bramki obok zaskoczonego Michała Miśkiewicza. Kolejorz miał jeszcze kilka dogodnych do zdobycia bramek okazji, ale nie zdołał ich wykorzystać. Gra w trudnych warunkach dawała też o sobie znać zmęczeniem. Wart odnotowania jest natomiast fakt niecodziennego debiutu. W 83. minucie w zespole Lecha na boiskach ekstraklasy zadebiutował szesnastoletni wychowanek Dawid Kownacki mający już za sobą udane występy w młodzieżowych reprezentacjach Polski. Oby debiut w wygranym szlagierowym meczu z Wisłą był początkiem wspaniałej kariery tego zawodnika.
Lech Poznań - Wisła Kraków 2:0 (0:0)
Bramki:
Lech - Luis Henriquez - 1 (56), Gergo Lovrencsics – 1 (82’)
Składy:
Lech Poznań: Maciej Gostomski ,Mateusz Możdżeń, Manuel Arboleda, Barry Douglas, Luis Henriquez, Gergo Lovrencsics, Karol Linetty, Kasper Hamalainen (83. Dawid Kownacki), Łukasz Trałka, Szymon Pawłowski (89. Michał Jakóbowski), Łukasz Teodorczyk (46. Bartosz Ślusarski).
Wisła Kraków: Michał Miśkiewicz, Łukasz Burliga, Marko Jovanovic, Arkadiusz Głowacki, Gordan Bunoza, Rafał Boguski, Ostoja Stjepanovic (74. Piotr Brożek), Łukasz Garguła, Michał Chrapek (59. Emmanuel Sarki), Wilde Donald Guerrier (79. Patryk Małecki), Paweł Brożek.
Sędziował Paweł Gil z Lublina. Widzów - 10.432
Radosław Kossakowski/foto - lechpoznan.pl
Liczba komentarzy : 0