Mimo triumfu Zawiszy w finale Pucharu Polski nad Zagłębiem Lubin trybuny Stadionu im. Zdzisława Krzyszkowiaka świeciły pustkami. Nie pojawiła się też na nich liczna zazwyczaj w większości spotkań wyjazdowych reprezentacja poznańskiego „Kotła” z Bułgarskiej. Trudno powiedzieć, czy to właśnie brak głośnego dopingu, czy wzajemny respekt obu drużyn sprawił, że początek spotkania nie był zbyt porywający. Statystycznie to gospodarze mieli więcej sytuacji strzeleckich, ale tak naprawdę nie zagrozili w pierwszej połowie bramce Krzysztofa Kotorowskiego. Lech grający w tym spotkaniu bez kontuzjowanego Łukasza Teodorczyka rozkręcał się powoli, jak tytułowa „Lokomotywa z wiersza Juliana Tuwima, ale za to gdy zaskoczył, to od razu pokazał klasę godną drużyny walczącej o mistrzostwo. W 39. minucie akcję gości na lewej stronie boiska zainicjował Dawid Kownacki zagrywając piłkę sprzed linii końcowej piętą do stojącego w pobliżu narożnika pola karnego Szymona Pawłowskiego. Pomocnik Lecha posłał futbolówkę górą w kierunku przeciwległego słupka, a tam pięknym strzałem głową popisał się Kasper Hamalainen pokonując spóźnionego Wojciecha Kaczmarka. Zdobycie gola przez lechitów ożywiło grę. Jeszcze przed przerwą bliski podwyższenia na 0:2 był Dawid Kownacki, jednak nie zdołał wykorzystać prostopadłego podania Kaspera Hamalainena. W odpowiedzi Luis Carlos strzelił silnie z prawej strony pola bramkowego Lecha, ale Krzysztof Kotorowski, choć nie bez trudu, zdołał zablokować to uderzenie i pierwsza połowa zakończyła się rezultatem 0:1.
Na początku drugiej części meczu stuprocentowej sytuacji po raz kolejny nie wykorzystał Dawid Kownacki. Tym razem stojąc metr od pustej bramki nie trafił w piłkę dośrodkowaną idealnie wzdłuż linii końcowej przez Gergo Lovrencsicsa. Węgier zaliczył jednak w tym meczu asystę. Chwilę później po jego precyzyjnym zagraniu z rzutu rożnego piłkę trącił głową Tomasz Kędziora. Futbolówka odbiła się jeszcze od ramienia Sebastiana Ziajki i myląc Wojciecha Kaczmarka zatrzepotała w siatce bramki gospodarzy. Lech po niespełna godzinie gry prowadził więc dwiema bramkami, a kiedy w 69. minucie za brutalny atak na wychodzącego na czystą pozycję Szymona Pawłowskiego czerwoną kartką ukarany został Łukasz Nawotczyński wydawało sie, że nic już nie odbierze gościom trzech punktów. Tymczasem w 82. minucie sędzia Paweł Raczkowski dopatrzył się faulu Huberta Wołąkiewicza na upadającym z własnej woli w polu karnym gości Jakubie Wójcickim. Arbiter z Warszawy bez namysłu podyktował rzut karny, a co jeszcze bardziej niezrozumiałe pokazał po chwili kapitanowi Lecha... czerwoną kartkę. Siły liczebne na boisku wyrównały się zatem, a kiedy „jedenastkę” wykorzystał pewnie wprowadzony kilkanaście minut wcześniej Wahan Geworgian „niezagrożone” jeszcze przed chwilą zwycięstwo wicelidera stanęło pod sporym znakiem zapytania. Gospodarze wietrząc okazję do sprawienia niespodzianki ruszyli bowiem do przodu, ale podopieczni trenera Mariusza Rumaka szybko ochłonęli i umiejętnie wybijając bydgoszczan z rytmu utrzymali prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra, który okazał sie jedną z głównych (choć nie najjaśniejszych) postaci tego spotkania.
Wygrana Lecha w Bydgoszczy nie przybliżyła Kolejorza do mistrzostwa. Dzień wcześniej bowiem Legia Warszawa zdołała wywalczyć punkt w Gdańsku. Spotkanie tamtejszej Lechii z liderem zmagań zakończyło się rezultatem 0:1. W tej sytuacji Lech ma cały czas pięć punktów straty do Legii. Być może coś zmieni się po następnej kolejce. W najbliższy piątek warszawianie podejmować będą w ligowym klasyku krakowską Wisłę, a w sobotę poznanianie zmierzą się na INEA Stadionie z Górnikiem Zabrze.
Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań 1:2 (0:1)
Bramki:
Zawisza - Wahan Geworgian - 1 (83’ - karny)
Lech - Kasper Hamalainen - 1 (39’), Tomasz Kędziora - 1 (55’)
Składy:
Zawisza Bydgoszcz - Wojciech Kaczmarek, Igor Lewczuk, Łukasz Nawotczyński, Andre Micael Pereira, Sebastian Ziajka, Hermes (73. Łukasz Skrzyński), Kamil Drygas, Alvarinho, Jakub Wójcicki, Luis Carlos (78. Paweł Wojciechowski), Jorge Kadu (63. Vahan Gevorgyan).
Lech Poznań - Krzysztof Kotorowski, Mateusz Możdżeń, Hubert Wołąkiewicz, Marcin Kamiński, Tomasz Kędziora, Łukasz Trałka, Karol Linetty, Gergo Lovrencsics (90+3. Dariusz Formella), Kasper Hamalainen, Szymon Pawłowski (85. Paulus Arajuuri), Dawid Kownacki (63. Daylon Claasen).
Sędziował Paweł Raczkowski z Warszawy. Widzów około 3.000.
Radosław Kossakowski/foto archiwum SportGniezno
Liczba komentarzy : 0