Spotkanie rozpoczęło się fatalnie dla drużyny gospodarzy. Wysoki pressing wrocławian zaowocował nierozważnym zagraniem w poprzek boiska Wołodymyra Kostewycza wprost pod nogi Przemysława Płachety. Ten uderzył w kierunku bramki, ale trafił w rękę Thomasa Rogne i sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny. Jego egzekutorem był Robert Pich kierując piłkę w prawą stronę, podczas gdy Mickey Van der Hart rzucił się w przeciwnym kierunku. Gospodarze od razu ruszyli do odrabiania straty i po kwadransie gry był remis 1:1. Darko Jevtić zdecydował się na indywidualny rajd środkiem boiska i w pełnym biegu z linii pola karnego strzelił po ziemi w kierunku lewego słupka bramki. Matus Putnocky wyciągnął się jak struna, ale nie zdołał sięgnąć futbolówki. Wydawało się, że gospodarze przejmą inicjatywę i rozpoczną marsz do zwycięstwa. Tymczasem niespełna dwie minuty później goście ponownie objęli prowadzenie. Dino Stiglec dośrodkował z lewego skrzydła na prawą stronę do Łukasza Brozia, a ten niepilnowany uderzył z szesnastu metrów w kierunku dalszego słupka przy pasywnej postawie Mickey’a Van der Harta. Jeszcze większe pretensje do ustawienia bramkarza Lecha można było mieć przy kolejnym golu. W 26. minucie Śląsk wykonywał rzut wolny z ponad trzydziestu metrów od bramki gospodarzy. Piłkę idealnie zagrał Krzysztof Mączyński do wbiegającego na prawe skrzydło Łukasza Brozia, który uderzając głową z szóstego metra przelobował Holendra. Jego odpowiednik po drugiej stronie boiska grał natomiast wyśmienicie, jakby chciał pokazać władzom Lecha, że nieopatrznie podjęli decyzję o nieprzedłużeniu z nim kontraktu. Między innymi jeszcze przed przerwą skutecznie obronił potężną bombę Pedro Tiby. W drugiej połowie Matus Putnocky miał sporo pracy, ale też mógł pokazać swój kunszt bramkarski. Po zmianie stron trener Dariusz Żuraw zmienił bezbarwnego tego dnia Joao Amarala na Tymoteusza Puchacza. Na boisku pojawił się też Maciej Makuszewski. Gospodarze mieli przewagę optyczną, zepchnęli rywali do defensywy, ale goście bronili się skutecznie. W 63. minucie ni to strzał, ni dośrodkowanie Wołodymyra Kostewycza z lewego skrzydła mogło zaskoczyć bramkarza Śląska, ale Matus Putnocky zdołał z najwyższym trudem podbić piłkę ręką nad poprzeczkę. Dwanaście minut później kolejne potężne uderzenie Pedro Tiby z linii pola karnego i kolejna piękna parada Putnocky’ego. Były bramkarz Lecha najwyższą klasę pokazał w 81. minucie. Po dośrodkowaniu w pole karne z prawego skrzydła Macieja Makuszewskiego piłkę na jedenastym metrze uderzył silnie niepilnowany Christian Gytkjaer, ale instynkt bramkarski Słowaka po raz kolejny zapobiegł utracie gola. Lech walczył do końca. W doliczonym czasie gry miał nawet przewagę liczebną kiedy to po faulu na aktywnym Kamilu Jóźwiaku drugą żółtą kartkę ujrzał Krzysztof Mączyński, ale zabrakło już czasu, żeby zdobyć choćby kontaktowego gola. Po dobrym, trzymającym w napięciu do końca meczu Lech przegrał ze Śląskiem 1:3 i stracił na rzecz rywala prowadzenie w ligowej tabeli.
Lech Poznań – Śląsk Wrocław 1:3
Bramki:
Lech - Darko Jevitć – 1 (15.)
Śląsk – Łukasz Broź – 2 (17., 26.), Robert Pich – 1 (6. - k.)
Lech - Mickey Van der Hart, Robert Gumny, Thomas Rogne, Djordje Crnomarković, Wołodymyr Kostewycz (Maciej Makuszewski), Karlo Muhar, Pedro Tiba, Darko Jevtić, Joao Amaral (56. Tymoteusz Puchacz), Kamil Jóźwiak, Christian Gytkjaer
Śląsk - Matus Putnocky, Łukasz Broź (84. Kamil Dankowski), Wojciech Golla, Piotr Celeban, Dino Stiglec, Krzysztof Mączyński, Jakub Łabojko, Lubambo Musonda, Robert Pich, Przemysław Płacheta (89 Adrian Łyszczarz), Erik Exposito (71. Mateusz Cholewiak)
Sędziował Szymon Marciniak z Płocka
Widzów - 32 307
Radosław Kossakowski + foto (fotorelacja z tego meczu)
Liczba komentarzy : 0