Lech jechał do Białegostoku jako lider tabeli i drużyna, która jeszcze w tym sezonie nie przegrała. Gospodarze przystąpili natomiast do tego meczu z dużym respektem w stosunku do rywali. Poznanianie dominowali i w 14. minucie Mikael Ishak dobijając piłkę po strzale Joao Amarala trafił do bramki. Był jednak na pozycji spalonej i gol nie został uznany. Sześć minut później, po dobrej wrzutce na dziesiąty metr Niki Kvekveskiriego, Adriel Ba Loua znalazł się w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem Jagiellonii, ale uderzył nieczysto i piłka przeleciała obok prawego słupka. W końcówce pierwszej połowy szanse na zdobycie bramki mieli także jeszcze Joao Amaral, Bartosz Salamon i Jesper Karlstrom. Ich strzały były jednak niecelne. Do przerwy w Białymstoku było 0:0, chociaż był to remis ze wskazaniem na Lecha. Po zmianie stron zmianie uległ także obraz gry. To gospodarze zaczęli dyktować warunki. W 71. minucie Bartosz Salamon odbił głową wrzuconą z głębi boiska piłkę. Zrobił to na tyle fatalnie, że futbolówka trafiła niemal wprost pod nogi Jesusa Imaza, który bez problemów płaskim strzałem z dziesiątego metra pokonał Filipa Bednarka. Trzy minuty później mogło być 2:0. Jesus Imaz zbiegając z lewej strony trafił z ostrego kąta w dalszy słupek. Po chwili piłkę dobijał Michał Żyro, ale gdyby nawet piłka wpadła do bramki to gol nie zostałby uznany ponieważ Hiszpan był na spalonym. Lech próbował walczyć, ale te usiłowania nie miały przełożenia na stworzenie groźnych sytuacji. Dopiero w 89. minucie Pavels Steinbors mógł poczuć się zagrożony, ale wprowadzony kilka chwil wcześniej Filip Marchwiński uderzył minimalnie niecelnie i Jagiellonia pokonała Lecha 1:0 przerywając znakomitą passę lidera.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1:0 (0:0)
Bramki:
Jagiellonia – Jesus Imenez – 1 (71’)
Radosław Kossakowski/foto Przemysław Szyszka
Liczba komentarzy : 0